czwartek, 12 grudnia 2013
środa, 13 listopada 2013
Forget face , but remember feeling .
Rozdział 11
Sylvia
Upiłam kolejny, duży łyk kawy. Moje zmęczone oczy już praktycznie same się zamykały i parę razy o mało nie usnęłam z głową w papierach. Od niechcenia zerknęłam na ciemny wyświetlacz mojego telefonu, chociaż w ogóle nie miałam nadziei na zobaczenie na nim zdjęcia uśmiechniętej Emily. Wiedziałam, że nie zadzwoni. Ja sama wybrałam jej numer już tyle razy. Na początku odrzucała moje połączenia, potem zaczęła je zwyczajnie ignorować, a na koniec nawet wyłączyła telefon. „Gdzie jesteś Emily?”.
Westchnęłam cicho podnosząc swój tyłek z krzesła i wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół po schodach i zachłannie rzuciłam się w stronę lodówki. Na szczęście o godzinie trzynastej, nie zastałam w niej jedynie palącego się różowego światełka, ale całą masę jogurtów. Porwałam w ręce dwa truskawkowe i z łyżeczką w ręce udałam się do salonu. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i zanurzyłam sztuciec w jogurcie.
Nareszcie od tych paru dni mogłam się odprężyć. Usiąść i przestać się zamartwiać. O chłopaków, o Emily, o dziewczyny, o naszą misję, o samą siebie... Najchętniej wyjechałabym gdzieś na gorące wyspy z dala od tych wszystkich otaczających mnie problemów. Chciałam pozbyć się tych wszystkich zmartwień i na nowo wrócić do ciała beztrosko żyjącej, nastoletniej Sylvi. „Eh... Marzenia”.
Gwałtownie się obróciłam, gdy drzwi do naszego domu trzasnęły. Do środka weszła opatulona szalikiem po sam nos Alex; jej uszy nabrały śmieszny różowawy odcień.
- Dzień dobry - mruknęłam opadając na poduszki.
- Nieprzespana nocka? - spytała z uśmiechem wieszając swój płaszcz koło lustra.
- Może... - ziewnęłam szeroko rozwierając buzię - A tobie, jak widzę, spało się świetnie - powiedziałam z dokładnie wyczuwalnym sarkazmem - Łóżko w willi One Direction rzeczywiście jest takie wygodne jak powiadają?
Alex zmroziła mnie wzrokiem swoich brązowych oczu.
- Nie byłam tam po to, by słodko chrapać pod ich pierzynką w gościnnym pokoju - prychnęła - Dobrze wiesz, że sprawdzałam stan Louisa. Nie jest z nim najlepiej. Nie pojechał dzisiaj na wywiad. A wracając do ciebie... - rozsiadła się obok mnie na kanapie.
- Weź tą dupę - jęknęłam - Siedzisz mi na nogach idiotko!
- Co z Em? - wypaliła dziewczyna nawet nie ruszając się o milimetr. Telepatycznie zabijałam ją piorunami.
- Nic.
- Jak to nic? - oburzyła się - Minęły aż cztery dni, a ty mi mówisz, że jeszcze nic nie znalazłaś?!
- Aha, czyli to teraz moja wina, tak? To wy nawet nie kiwnęłyście palcem, by ją odszukać!
- Co to za krzyki?
Po schodach zeszła właśnie zaspana Nicole. Wyglądała dosłownie jak zombie. Potargane, nieułożone włosy, blada cera, podkrążone oczy... Gdzie podziała się ta tryskająca energią siedemnastolatka?
- Wyobraź sobie - Alex rzuciła się w jej stronę, oskarżycielsko pokazując na mnie palcem - Że ta zołza jeszcze od tak długiego czasu nie znalazła żadnego śladu Emily. Nic! Kompletne zero! Mogę się założyć, że nawet nie poświęciła jednej sekundy, żeby zabrać się za jej poszukiwania.
- Wypraszam sobie - podniosłam się z kanapy kipiąc gniewem - Ślęczałam całe dnie, nie spałam przez noce, by choć określić położenie Emily. To ja najbardziej się o nią martwię, to ja pragnę, by wróciła do nas jak najszybciej, to ja podejmuję jakiekolwiek działania, by sprowadzić ją z powrotem. Ja i tylko wyłącznie ja!
- Nie próbuj nam wmawiać, że dla nas Em nie jest ważna - do rozmowy wtrąciła się Jessy - Zachowujesz się jak egoistka!
- To wy znajdujecie problemy tam, gdzie ich nie ma!
Poprzez naszą nieustanną kłótnię i ostrą wymianę zdań przez jakąś błahostkę, nie zauważyłyśmy wściekle dzwoniącego telefonu od naszego szefa. I to był poważny błąd.
Harry
Czy te wywiady zawsze musiały być takie nudne? Bezustannie te same pytania, te same odpowiedzi. Co z nowym albumem, kiedy nowa trasa, co piszczy w naszym życiu prywatnym i masa nikomu nie potrzebnych błahostek. Czy to, co dostałem na ostatnie urodziny, naprawdę jest aż tak ważne?
Na szczęście mieliśmy kogoś takiego jak nasz kochany Liam Daddy, który chyba jako jedyny potrafił wykrzesać z siebie jakąkolwiek energię do odpowiadania prowadzącemu w Kiss.FM, za co oczywiście byliśmy mu dozgonnie wdzięczni. „A za bezczynne siedzenie na kanapie Paul nas zabije” westchnąłem poprawiając moją fryzurę.
Gdy nareszcie ten okropny wywiad się skończył, postanowiłem wracać już do domu. Chłopaki chcieli jeszcze zostać, by rozdać autografy i porobić sobie zdjęcia z fanami, a ja, choć uwielbiałem je robić, to dzisiaj jakoś nie miałem na to ochoty. Cudem prześlizgnąłem się między postawnymi ochroniarzami i wyszedłem na świeże powietrze. „Nie potrzebuję Stana*” pomyślałem ruszając powoli chodnikiem „Skoro dziewczyny stale nas monitorują, to nie mam się czego obawiać”. Po drodze zrobiłem sobie jeszcze zdjęcie z jakimś fanem.
Schowałem ręce głębiej w kieszenie spodni, karcąc się w myślach za nie wzięcie ze sobą płaszcza. „Jak zwykle myślałeś, że wrócisz samochodem... Brawo za niezwykle mały móżdżek, czy tam orzeszek lub fistaszek. Nazywaj jak chcesz to, co masz w tej swojej główce” moje wredne, drugie „ja” dało o sobie znać. Prychnąłem z pogardą, skręcając w jedną z bocznych uliczek. Chciałem skrócić sobie drogę, zanim odmarzłyby mi palce i skończyłoby się na ich amputacji.
Gdy już miałem sprawdzić godzinę na mojej komórce, poczułem mocne uderzenie między łopatkami. Upadłem na ziemię, a mój telefon się roztrzaskał. Zgubiłem też moje okulary przeciwsłoneczne (oczywiście nie potrzebne jesienią, ale musiałem jakoś wyglądać). Próbowałem się podnieść, ale ponownie uderzyłem twarzą o beton. Poczułem świeżą krew wypływającą z rozcięcia na czole. Skrzywiłem się, gdy otrzymałem porządne kopnięcie w brzuch. Usta zapełniły się krwią, którą wyplułem, nie chcąc dłużej czuć jej metalicznego smaku. „Spokojnie Harry” powtarzałem sobie w myślach, gdy ktoś uderzył mnie czubkiem buta w twarz „Dziewczyny zaraz tu przyjdą, uratują cię, muszą uratować...”.
- Zostaw mnie - wyjęczałem i zostałem gwałtownie podniesiony z ziemi za moją zieloną koszulkę, nogi bezwładnie zwisały mi w powietrzu. Moim oprawcą na pewno był jakiś postawny mężczyzna. Twarz miał zakrytą przez ciemny kaptur, ale wyraźnie widziałem jego szeroko rozstawione barki i tatuaż wilka na ramieniu.
- Proszę... Puść... Mnie... - wysapałem, gdy jego ręce mocno zacisnęły się na mojej szyi. Już wyobrażałem sobie, jak wielkie sińce mi tam pozostaną. Tajemniczy mięśniak bez żadnego ostrzeżenia cisnął moim ciałem o ziemię. Łzy zapełniły moje oczy, gdy mężczyzna bez przerwy bezlitośnie okładał moje kruche ciało potężnymi kopniakami. „Nie mogę się ruszyć...” cicho załkałem, połykając swoje własne łzy wymieszane z krwią „Nie mogę się ruszyć...”.
- Stop! - czyjś zniekształcony głos dostał się do mojej podświadomości - Bradley, powiedziałam stop! Stop! - jakaś dziewczyna odciągnęła go ode mnie z wielkim wysiłkiem, bo facet dosłownie z przyjemnością pozbawiłby mnie życia.
- Pedał - wysyczał przez zaciśnięte zęby, po czym splunął z odrazą na ziemię, nieznacznie się oddalając. Całe moje ciało wypełniał przeraźliwy ból. Lekko się skuliłem. Nie było mnie stać na nic więcej. Z przerażeniem patrzyłem jak wokół mojego ciała zebrała się plama krwi. „O Boże...”
- Ma być żywy, nie martwy, pamiętasz? Chcesz mieć przechlapane u szefa?
Skądś kojarzyłem ten ciepły głos. Przypominał mi spokojne uderzanie fal o złocisty piasek na plaży... Tylko kto był jego właścicielką?
Tajemnicza dziewczyna powoli się do mnie zbliżyła. Te ruchy ciała, włosy, oczy, nos, usta... Przeraziłem się tym, kogo zobaczyłem.
- Angelie?
Instynktownie próbowałem się odsunąć, ale nie mogłem. Nie potrafiłem. Znowu zacząłem płakać, gdy każda próba szarpnięcia się do tyłu, kończyła się niepowodzeniem.
- Tak bardzo cię przepraszam, Harry, ale ja... ja muszę to zrobić.
Po tych słowach przyłożyła mi igłę strzykawki do szyi i po wstrzyknięciu przeźroczystej cieczy straciłem przytomność. Okropny ból i cierpienie opuściły moje ciało razem ze świadomością.
Ostrość mojego widzenia stopniowo się poprawiała. Oczy w końcu zaczęły spełniać swoją rolę. Kolejny raz przeszło mi przez myśl, jak bardzo polegam na zmyśle wzroku. W pomieszczeniu świeciły się tylko dwie żarówki, które dawały lekką, żółtawą poświatę. Mrugały co jakiś czas, jakby strasząc zgaśnięciem. W ich słabym świetle mogłem jedynie dostrzec ruiny opuszczonego budynku. Choć świeciły tak ledwo, to jednak raziły moje oczy i musiałem je mrużyć.
Nie miałem pojęcia, gdzie byłem,
czułem jednak, że mam zakneblowane usta jakąś tanią taśmą dwustronną.
Moje górne i dolne kończyny zostały skrępowane grubym, twardym sznurem,
który boleśnie wbijał mi się w skórę. Czułem się taki słaby, nie mogłem
się poruszyć, moja głowa bezwładnie zwisała oparta o klatkę piersiową, a
ból... Ból był niewyobrażalny. Nigdy nie czułem czegoś tak potwornego. Gdy ostatecznie moje gałki oczne przyzwyczaiły się do widoku brutalnego świata, zauważyłem, że w kącie pomieszczenia siedzi jakaś zgarbiona postać. Dopiero po kilku minutach mój umysł rozpoznał mężczyznę, który wcześniej tak się nade mną znęcał. Przesunąłem głowę odrobinę w prawo, ale jego czujny wzrok zarejestrował mój ruch. Grymas wściekłości na twarzy Bradley´a przypominał mi o wszystkich wyobrażeniach i czarnych scenariuszach, które powstawały w mojej głowie.
Szybko pożałowałem tego, że w ogóle odzyskałem przytomność . Silne uderzenie w sam środek klatki piersiowej wydarło mi z płuc całe powietrze. Skuliłem się z bólu, wypluwając ślinę połączoną ze szkarłatnym płynem, którego metaliczny smak poczułem w ustach. Facet na chwilę się oddalił, by z powrotem usiąść na swoim krzesełku i zatopić wzrok w jakiejś gazecie. Co chwilę go jednak podnosił, by nacieszyć się moim cierpieniem.
- Niech cię szlag! – warknąłem, z trudem łapiąc oddech. Moja klatka piersiowa nie współpracowała ze mną. Obrażenia spowodowane licznymi uderzeniami sprawiły, że podnosiła się ciężko i opadała za szybko, a co gorsze ból, który temu towarzyszył, był nie do wytrzymania. Usłyszałem kroki i po chwili mocne szarpnięcie za koszulkę, uniosło mnie do góry. Mężczyzna przyparł mnie do ściany. A właściwie prawie mnie w nią wbił, wydzierając mi te resztki powietrza, które zdołały przedostać się do płuc. Moje plecy zmierzyły się z twardą strukturą. Przez siłę uderzenia kręgosłup automatycznie się wygiął i naparł na żebra, które sponiewierane sprzeciwiły się kolejnemu ciosowi, powodując nieznośny ból. Walczyłem o oddech z własnym ciałem.
- Szkoda, że nie mogę cię zabić - wysyczał mi prosto w twarz - Ale nikt nie zabronił mi mocno pokiereszować twojego ciałka.
Po tych słowach rzucił mną, jak psem, o ziemię. Upadłem na twarz, zdzierając policzek. Skrępowane ręce nie mogły zamortyzować mojego spotkania z drewnianą podłogą. Mocny sznur skutecznie uniemożliwiał jakikolwiek ruch, a także przepływ krwi.Czułem jak moje dłonie sinieją i tracę nad nimi chociażby tę drobną władzę, jaką jest poruszanie palcami. Moje oczy powoli ponownie przyzwyczajały się do światła. Miałem przed nimi niemałe mroczki.
Bradley znowu się zamachnął, żeby mnie uderzyć. Chciałem się podnieść, by go powstrzymać. Próbowałem podciągnąć się na skrępowanych nogach, jednak przyniosło to tylko więcej bólu, a także kolejne stróżki krwi, spływające po mojej twarzy. Głowa uderzyła ponownie o ziemie, gdyż nie miałem siły, by ją utrzymać.
Nagle drzwi się otworzyły i do środka weszła wysoka blondynka.
- Bradley! Znowu nie słuchasz rozkazów Chrisa! Jeszcze jeden taki numer, a wszyscy na tym ucierpimy!
„To niemożliwe” powiedziałem do siebie w myślach, słysząc tak dobrze mi znany głos. Przez chwilę wydawało mi się, że ból tak mnie otumanił, że straciłem kontakt z rzeczywistością. Może spowodował, że mój mózg nie przetwarzał wiadomości tak jak kiedyś. „A może mam zwidy...” Może poza krwią, traciłem również słuch? Bardzo chciałem, żeby tak było. Przerażała mnie perspektywa tego, że to, co usłyszałem, mogło być prawdą.
- Camille? - szepnąłem, z trudem wymawiając nawet to jedno słowo przez okropną taśmę. Dziewczyna zmierzyła mnie tak smutnym i przepełnionym cierpieniem spojrzeniem, że coś ścisnęło mnie za serce. „Ale o co w tym wszystkim chodzi?”.
- Ty... I Angie... - wyjęczałem, gdy odkleiła taśmę od moich ust - Co... Jak... Dlaczego...
Każde słowo było dla mnie nie lada wezwaniem. Ból rozrywał moje ciało od środka.
- To bardzo długa historia... Nie mam czasu, by ci ją teraz opowiedzieć.
Wstała z klęczek i skinęła głową na Bradleya.
- Zbieraj się, mamy spotkanie.
Zanim wyszła, zauważyłem jak w jej oczach błyszczą łzy. Potem zostałem sam w nieprzeniknionej ciemności w towarzystwie jedynie bólu, cierpienia, krwi i zimnej posadzki stykającej się z moją pokiereszowaną twarzą.
*Stan - Ochroniarz One Direction
Słowo od autorki: Witajcie w nowym (krwawym)
czwartek, 31 października 2013
Proszę Was o pomoc xx
Hej! Jak pewnie wiecie w niektórych szkołach organizowany jest projekt Szkoła z klasą 2.0. Dlatego ja, Kasia Papież i Izabela Oskwarek utworzyłyśmy specjalnego bloga, który znajdziecie tutaj http://blogiceo.nq.pl/modahistoria/ . Prosimy Was o pomoc! Lajkujcie naszą
stronę, udostępniajcie na Twitterze, Asku.fm czy choćby Tumblrze, a gdy
pojawia się posty żywo komentujcie! Rozgłaszajcie go też wśród
znajomych! Potrzebny nam każdy z Was, byśmy na koniec semestru mogły
zdobyć Pierwszą Odznakę! Gorąco zapraszamy xx
Od Camille: To dla mnie naprawdę ważne. Mam nadzieję, że mi w tym pomożecie. Kocham Was xx
Od Camille: To dla mnie naprawdę ważne. Mam nadzieję, że mi w tym pomożecie. Kocham Was xx
piątek, 25 października 2013
"Story of my life"
Nie wiem jak wam , ale mi się podoba . Jaram się ♥
Jest po prostu taka inna .
Mmm . Ciekawe kiedy teledysk . Jak myślicie ? Podoba wam się ?
Co do rozdziału to postaram się go dodać jak najszybciej ,ale mam po prostu urwanie głowy i nie wyrabiam. Także bardzo Was przepraszam .
"Story Of My Life" ♥
wtorek, 22 października 2013
Forget face , but remember feeling .
Rozdział 10
Louis
Obudził mnie trzask płonącego ognia. Odblask płomieni
tańczył na ciemnych ścianach, a ja poczułem słodki zapach jakiejś
potrawy, której nie znałem. Ślinka mi pociekła na samą myśl o jedzeniu.
Byłem taki głodny.
Spróbowałem się podnieść, ale całe moje ciało
przeszył gwałtowny ból, który mnie sparaliżował. Upadłem z powrotem na
kraciasty koc leżący pode mną i zacisnąłem mocno zęby. Cierpienie było
wręcz nie do zniesienia. Co ja takiego zrobiłem? I gdzie ja do cholery
jestem?
Przestraszyłem się, gdy z drugiego końca pomieszczenia, w którym
domniemam się znajdowałem, wysunęła się odziana na ciemno postać. Jej
buty głośno skrzypiały, gdy się zbliżała. Pochylając się nade mną,
zasłoniła swoją postawą ogień.
- Lepiej coś zjedz Louis. Nie jesteś
jeszcze wystarczająco silny, by móc wstać - burknęła podsuwając mi łyżkę
jakiejś zupy.
- Kim jesteś i dlaczego chcesz mnie karmić? Po co
właściwie znajdujesz się tutaj ze mną? - spytałem niezbyt miło, próbując
poprawić swoją pozycję, bo zrobiło mi się strasznie niewygodnie.
Kolejna dawka bólu spowodowała, że zamknąłem oczy.
- Staram się utrzymać
cię przy życiu - powiedziała to ledwie dosłyszalnie, ale po tonie jej
głosu mogłem rozpoznać, że moim „tajemniczym porywaczem” jest
dziewczyna.
- Moi koledzy będą się o mnie martwić. Chyba powinienem już
iść - wciągnąłem mocno powietrze i spróbowałem wstać. Moje starania
skończyły się jedynie mocnym uderzeniem tyłka o twarde podłoże.
-
Mówiłam, że nie masz siły, Louis - oburzyła się dziewczyna - Czy ty
zawsze musisz się tak zachowywać? Człowieku, masz dwadzieścia jeden
lat!
- Nie musisz mi o tym przy... - łyżka z zupą wylądowała w moich
ustach, nie dając mi dokończyć zdania. Połknąłem smakowitą ciecz, która
przyjemnie rozgrzała moje gardło.
Po zjedzeniu całego posiłku wygodnie
oparłem się o ścianę. Zaraz jednak wyczułem, że to nie do końca była
ściana.
- Gdzie jesteśmy? - spytałem zdziwiony, badając palcami fakturę
podłoża.
- W stereotypie jaskini - zciągnęła z głowy ciemny kaptur i moim
oczom ukazała się sylwetka naprawdę ładnej, zgrabnej dziewczyny - Tylko
tyle umiałam „wybudować”.
- Możesz mnie wypuścić? - kolejne szybkie
pytanie padło z moich ust - Chciałbym już wracać.
- Jeszcze za wcześnie -
odwróciła się ode mnie i podeszła bliżej ognia. Nabrała zupy do swojej
miski i zaczęła ją pałaszować. Przesłonięta dymem wyglądała na jakieś
prymitywne stworzenie kucające przy ognisku w zamierzchłej przeszłości.
-
Co masz na myśli, mówiąc, że jest za wcześnie?
Nie odzywała się,
skupiona wyłącznie na siorbaniu cieczy z miseczki i napełnianiu swojego
brzucha. Zaczynało mnie to powoli denerwować.
- Niech cię cholera -
syknąłem - Pozwól mi wyjść!
Przerwała wykonywaną czynność, a swoje
lodowate spojrzenie niebieskich tęczówek wbiła we mnie. Momentalnie
zamilkłem.
- Próbuję ci tylko pomóc. Oni wciąż nie odeszli.
Zimny powiew
wdarł się do naszej kryjówki. Dziewczyna dołożyła parę szczap do ognia i
przysunęła się bliżej. Usiadła obok mnie i nerwowo zaczęła bawić się
palcami. Wyłamywanie poszczególnych kostek było chyba jej ulubionym
zajęciem.
- Jacy oni?
Spojrzała na mnie zdziwionymi oczami.
- Musiałeś chyba
zbyt mocno uderzyć się w głowę. Uratowałam ci życie, Louis.
Coś zaczęło
mi się przypominać, ale tylko w niejasnych urywkach. Nie mówiło mi to
nic konkretnego.
- Przepraszam, ale naprawdę nie pamiętam. W każdym bądź
razie dziękuję ci.... Emm....
- Alex, nazywam się Alex.
Mocno uścisnęła
moją dłoń i posłała mi piękny, szczery uśmiech. "Coś czuję, że na długo
pozostanie mi on w pamięci."
Alex wróciła do naszej jaskini po małym
rozpoznaniu okolicy. Na szczęście nie było już w pobliżu tych mężczyzn,
którzy mnie pobili, więc mogliśmy spokojnie wracać do domu. Podparłem się
na ramieniu brunetki i zaczęliśmy powoli kierować się w stronę wyjścia.
Nogi i żebra wciąż cholernie mi dokuczały, toteż z wielkim trudem
oddychałem i stawiałem kolejne kroki. Ale czego się nie robi, by móc
znowu w spokoju usiąść przed telewizorem, a nie chować się przed jakimiś
przestępcami w środku ciemnego lasu.
- Skąd ty się tu
tak właściwie wzięłaś? Tylko nie mów, że całkiem przypadkowo, bo nie
chcę wierzyć, że dziewczyna umiejąca sztuki walki, przybywa sobie tak
nagle by uratować moje życie, bo akurat przechadzała się sama po lesie z
odpowiednim sprzętem do walki - uniosłem w górę brwi czekając na jej
wyjaśnienia.
- Chyba jest coś, o czym powinieneś wiedzieć Louis...
Alex
- I
co? Wy niby macie nas chronić, tak?
Ciągłe pytania Louisa zaczynały mnie
powoli denerwować. Czy on nie miał niczego innego do roboty, niż
zawracanie mi głowy?
- Tak.
Moje odpowiedzi zaczynały się robić jedynie
zdawkowe. Jedyne o czym teraz marzyłam, to padnięcie na łóżko. „Piękna
pora, bo właśnie zaczyna świtać” pomyślałam, kręcąc głową. „Czy ja
naprawdę zmarnowałam na Tomlinsona całą noc?”.
Ziewnęłam zakrywając usta
dłonią, nareszcie widząc lakier mojego (czytaj Emily) samochodu
połyskujący między ostatnią garstką drzew stojących na naszej drodze.
- I
niby jedna z was uciekła, bo miała jakieś inne sprawy do
załatwienia?
„Boże, czy on kiedykolwiek zamknie tą swoją buzię?”
- Tak,
Louis. Ile razy mam ci to powtarzać?
Otworzyłam tylne drzwiczki,
pomagając Tomlinsonowi jakoś wygodnie rozłożyć się na siedzeniach. Gdy
jęknął, automatycznie przeprosiłam. Był nieźle pokiereszowany, co
strasznie mnie zmartwiło. Biedak. NAwet nie wiedział jak wielu ludzi czyha na jego życie...
Ale niebezpieczeństwo było o wiele większe,
niż wtedy myślałam.
Odpaliłam silnik samochodu i wyjechałam z leśnej
dróżki na asfalt. Popatrzyłam przez ramię do tyłu na słodko śpiącego
Louisa. Miał potargane, sterczące na wszystkie strony włosy, lekko
rozchylone usta, a na jego przymkniętych powiekach migały światła
mijanych co chwilę ulicznych latarni. Uśmiechnęłam się ciepło na ten
widok i mocniej wcisnęłam gaz, przyśpieszając.
„Teraz wystarczy go tylko
odwieźć” pomyślałam.
„A potem nikt ani nic nie wyciągnie mnie z
łóżka...”
Słowo od autorki: Witam wszystkich :) Naszła mnie nagła wena i zaraz po dodaniu rozdziału przez Alex umieściłam tu swój. Wiem.... jest nudny, nic się w nim nie dzieje i w ogóle jest do niczego. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, ze jakoś zepsułam to opowiadanie :c Cóż zostawiam was z tym badziewiem i czekam aż wy go ocenicie... xx
czwartek, 10 października 2013
Forget face , but remember feeling .
Rozdział 9
Alex
Wracałyśmy do domu w bardzo pozytywnych humorach, można by rzec, że nawet w wyśmienitych. Gdy byłyśmy jeszcze w kinie zostałyśmy zapoznane z dwoma członkami One Direction: Harry´m i Zayn´em, z czego, szczerze mówiąc, bardzo się cieszyłam. Ale chyba każdy, kto byłby na moim miejscu byłby szczęśliwy z powodu poznania gwiazd znanych na całym świecie. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że dla nich jestem kimś więcej, choć oni o tym nie wiedzą. Jeszcze. I miałam nadzieję, że już niedługo się dowiedzą.
Miałam ich chronić, chronić ich życie i tak jakby się nimi opiekować. Nie ma to jak bycie niańką dorosłych facetów, prawda? Ale zagrożenie naprawdę było wielkie. Bardzo wielu ludzi tylko czyhało na to, by zabić któregoś z chłopaków. A ja zadeklarowałam, że za wszelką cenę do tego nie dopuszczę.W końcu spokojnie zaparkowałyśmy i mogłyśmy wysiąść. Prostując nogi usłyszałam jak trzaskają mi kości. Zdecydowanie potrzebowały jakiegoś ruchu. Do mojego pokoju wręcz wbiegłam. Dyszałam lekko, ale to wcale mi nie przeszkadzało. Przyzwyczaiłam się do wysiłku tańcząc. To była moja pasja. Coś, czego nikt nie mógł mi zabrać. Otworzyłam szafkę w biurku zawzięcie szukając moich ukochanych słuchawek. Wprawdzie były już trochę przystare, ale bardzo je kochałam. Związałam się z nimi silniej niż z jakimkolwiek człowiekiem. Gdy je już znalazłam, wepchnęłam je do uszu, kładąc się na pościeli i odblokowując ekran mojego telefonu. Wybrałam „Up in the air” 30 Second To Mars i nawet nie wiem kiedy zasnęłam ukołysana wspaniałą melodią.
Zbudziłam się nagle z dziwnym przeczuciem, że coś się stało. Ale to tylko przeźroczyste krople uderzały mocno w szkło okien. Przetarłam zmęczone oczy i zaczęłam szukać w pościeli mojej komórki. Jest. Wyłączyłam wciąż płynącą w moich uszach muzykę i zerknęłam na zegarek: 03:24. Leniwie zwlokłam się z łóżka i wyjmując z komody moją niebieską piżamkę udałam się do łazienki głośno ziewając. Co jak co, ale prysznic musiałam wziąć.
Kierowałam się przepełnionym ciemnością korytarzem nie chcąc zapalać światła, by nie budzić reszty dziewczyn. Zdziwiło mnie to, że drzwi do pokoju Emily są otwarte. Brunetka ZAWSZE je zamykała, a przynajmniej zaczęła robić to regularnie od czasu pierwszej pogróżki. Ale postanowiłam, że nie wejdę. Jeszcze by mnie zabiła za to, że tak wcześnie ją budzę. Wymacałam na ścianie włącznik od światła do łazienki i wkrótce weszłam do mocno oświetlonego pomieszczenia. Światło raziło mnie oczy, więc musiałam je lekko przymrużyć. Powoli ściągnęłam z siebie jeansy i pomarańczowy sweterek zostając w samej czarnej, prostej bieliźnie. W końcu i ona wylądowała poskładana na pralce.
Odprężyłam się gdy pierwsze ciepłe krople opadły na mój kark. Następne przynosiły tylko ukojenie i przyjemną błogość. Wychodząc spod prysznica zauważyłam coś, na co wcześniej nie zwróciłam uwagi. Owinięta w puszysty ręcznik podeszłam do umywalki na której znajdowała się kremowa koperta. Na przedniej stronie widniał napis „Do dziewczyn...”. Rozpoznałam w nim czytelne i staranne pismo Emily. Czerwona lampka zapaliła się w moim umyśle nakazując mi przeczytać jej zawartość. Drżącymi rękami wyciągnęłam kartkę ze środka i zaczęłam czytać list.
Londyn, 13.10.2013
„Kochane Sylvio, Alex, Jessie i Nicole!
Naprawdę bardzo mi ciężko na sercu pisząc ten list. Kiedy będziecie go czytać mnie już zapewne nie będzie. Nie chcę sprowadzać na Was żadnych kłopotów ani nie chcę w żaden sposób Was na cokolwiek narażać. Tak po prostu musi być. Odchodzę...
Wiem, że zachowuję się jak egoistka zostawiając Was same, bo to przecież miała być nasza WSPÓLNA misja. Przepraszam za moje tchórzostwo i ucieczkę. Wy nigdy byście mnie nie zostawiły, a ja... Cóż możecie mnie nienawidzić.
Ja już nie daję rady. Tajemniczy Straszyciel nie daje mi spokoju, przez niego tracę resztki mojej odwagi i pewności siebie, a nawet potajemnie płaczę. Tak. Ta wielka niepokonana Emily Parker płacze. Jak mi z tym wstyd...W każdym razie mam pewne domysły, kim może być mój dręczyciel i mam wielką ochotę na to by go przyskrzynić. Naprawdę nie potrzebuję Waszej pomocy. Dam sobie radę SAMA.
Dziewczyny. Na koniec chcę Wam za wszystko podziękować. Kocham Was jak siostry i tak trudno mi Was opuszczać. Ale życie toczy się dalej. A moje nie może, gdy ten psychopata jest na wolności.Trzymajcie się Kochane.
Wasza Emily
PS. Pozdrówcie ode mnie Nialla... ”
Łzy płynęły mi po policzkach już od pierwszych linijek listu. Nie mogłam uwierzyć w napisane w nim słowa. Kręciłam tylko głową, bezustannie wmawiając sobie, że to wszystko jest tylko snem, wytworem mojej chorej wyobraźni. I jeszcze do tego dopadł mnie głód narkotykowy. Zsunęłam się po ścianie wyłożonej kafelkami, kuląc się w kącie i przykładając małą strzykawkę wypełnioną przeźroczystym płynem do żyły.
Przyjemność ogarnęła mnie całą.
List upadł na ziemię popadając w zapomnienie.
Nicole
Wierciłam się w łóżku przewracając się to na lewą to na prawą stronę. W końcu jednak wylądowałam na plecach i tak postanowiłam zostać aż do zaśnięcia. Jeśli w ogóle uda mi się zasnąć...
Przed oczami ciągle miałam smukłą sylwetkę Harry´ego, a w moich uszach wciąż brzmiał jego niski, zachrypnięty głos. Dzisiaj, a właściwie to wczoraj wywrócił mój świat do góry nogami i obrócił o trzysta sześćdziesiąt stopni. Miałam wobec niego mieszane uczucia. Totalny bałagan w głowie...
Czy mi się podobał? Odpowiedź brzmiała tak. Ale wydarzenia z przeszłości sprawiły, że patrzyłam na niego przez pryzmat bólu i strachu. Mężczyzna mojego życia powinien dbać o moje bezpieczeństwo, a nie być chłopakiem przez którego prawie umieram.Odruchowo przyłożyłam palce zakończone pomalowanymi na czarno paznokciami do blizny, która pozostała mi na moim brzuchu. Strach, ból, cierpienie, rozpacz, załamanie, utrata siły, utrata wiary, łzy... To wszystko mogłam poczuć, gdy oberwałam kulkę w brzuch.
Pamiętałam, gdy leżałam na chodniku i dosłownie czułam jak z mojego kruchego ciała ulatuje życie. Gdy już nie miałam czucia w żadnej kończynie. Jedynie szeroko otwarte oczy bezgłośnie błagały o pomoc.
„Nie” pomyślałam „Nie będę przechodzić przez to po raz kolejny”.
Najtrudniej było mi znieść moją ostatnią myśl zanim oddałam się w ramiona Morfeusza.
„Obiecuję sobie, że nigdy nie pokocham Harry´ego...”
Słowo od autorki: Naprawdę nie wierzę, ze znalazłam czas i tak szybko napisałam ten rozdział. Nie mogę też uwierzyć w to, że Alex dodała u siebie rozdział w odstępie 4 DNI! Gratuluję ci Kochana i rozdział dedykuję Tobie za to wspaniałe spięcie :D Do następnego Kochani xx
piątek, 4 października 2013
Forget face , but remember feeling .
Rozdział 8
Sylvia
Siedziałam w pokoju Emily, delikatnie obejmując ramieniem jego właścicielkę. Dziewczyna oddychała nieregularnie i cała się trzęsła mnąc w rękach mały kawałek białego papieru. Czułam jak po jej ciele przechodzą liczne drgawki, ale ona nie chciała założyć na siebie czegoś ciepłego. Mimo, że było jej strasznie zimno starała się tego nie okazywać wciąż zachowując kamienny wyraz twarzy. Podziwiałam ją za jej determinację i opanowanie nawet w tak ciężkiej sytuacji. Na zewnątrz była twarda, ale mogę się założyć, że w jej sercu zalągł się okruszek strachu. Świadczył o tym na pewno ten przeraźliwy krzyk, który rozległ się po całym domu około dziesięciu minut temu. Jessie, Nicole i Alex usłyszały go i natychmiastowo przybiegły do pokoju Emily chcąc zobaczyć co się stało. Ja jednak je wyprosiłam. Musiałam wyciągnąć od Parker parę istotnych informacji, ale przy obecności dziewczyn nie wiem czy było by to rozumne posunięcie. Wszystkie paplały jak przekupki na rynku. Dobrze, że chociaż ja byłam z nich wszystkich normalna.
- Emily, wiesz kto cię prześladuje? - spytałam lekko ściskając jej ramię. Dziewczyna pokręciła nerwowo głową wpatrując się w niedbale zapisane literki. Cicho westchnęłam.- Naprawdę? Nie ukrywasz czegoś przede mną? - sama się sobie dziwiłam, ze jestem jakaś wyjątkowo miła i nie denerwuję się zbyt szybko. Może faktycznie zależało mi na Ems?
- Po co miałabym to robić? - powiedziała to zbyt wymijająco i zbyt szybko. Coś mi tu nie grało i nie nazywam się Sylvia Revie, jeśli ona teraz nie kręci.
- Coś ci nie wierzę...
- I wcale nie musisz! - nagle wybuchnęła. Aż się od niej odsunęłam. - Nie proszę cię o pomoc, ok? Sama sobie poradzę!
- W porządku - odparłam wstając z jej pościeli - Już sobie idę, ale wiedz, że nie odpuszczam tak łatwo.
Zostawiłam Emily samą z małym papierkiem, na którym wciąż widniały przeraźliwe literki:
"Już niedługo... Twoja śmierć jest blisko... Przygotuj się..."
Zeszłam powoli po schodach na dół i mój wzrok napotkał dwie skupione dziewczyny siedzące na kanapie w salonie. Jessie bawiła się końcówkami swoich ciemnych włosów, a Alex przeglądała jakieś babskie pisemko. Gdy wyczuły moją obecność zrobiły dla mnie miejsce na sofie i się do nich dosiadłam. Podparłam twarz na zaciśniętych w pięści dłoniach i tępo patrzyłam w jakiś punkt na ścianie. Tak. To było bardzo ciekawe zajęcie. Alex spojrzała na mnie nieśmiało zanim zapytała:
- Wszystko z nią w porządku?
Zerknęłam na nią uśmiechając się blado.
- To tylko jakieś wygłupy. Nic jej nie będzie.
Tancerka odwzajemniła mój uśmiech i znowu salon utonął w ciszy. Zadziwiające było to, że nie była ona wcale krępująca. Ten spokój zakłóciła Nicole, która wpadła do pokoju niczym burza z brązowymi włosami w totalnym nieładzie, błyszczącymi oczami i telefonem w ręku.
- Dziewczyny - powiedziała - Nasi chłopcy właśnie wybrali się do kina, by podglądać jednego ze swoich przyjaciół. Najgorsze jest to, że jest z nim ta cała podejrzana blondynka. Musimy jechać i to natychmiast.
Nie trzeba było mi tego dwa razy powtarzać.
Nicole
Jeszcze nigdy nie byłam tak podenerwowana. Zdecydowanie nie lubiłam stania w tych cholernych korkach. Czas dłużył mi się niemiłosiernie i najwyraźniej nie tylko mi. Emily, która prowadziła stukała niecierpliwie paznokciami o kierownicę i co chwilę wierciła się na swoim siedzeniu. Nagle w radiu usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki "One Way Or Another". Jako że siedziałam na miejscu pasażera mogłam spokojnie ją pogłośnić.
- Hej - zwróciłam się do reszty dziewczyn - Oni nie są wcale tacy źli - zauważyłam nucąc kawałek melodii pod nosem.
One way or another I’m gonna find ya
I’m gonna get ya get ya get ya get ya
One way or another I’m gonna win ya
I’ll get ya, I’ll get ya
Po chwili przyłączyła się do mnie także Alex i razem wydzierałyśmy się na cały samochód aż do ostatnich taktów. Potem nie mogłyśmy się pohamować od śmiechu. Sylvia przewróciła teatralnie oczami i zapatrzyła się gdzieś w krajobraz za szybą. Zauważyłam, że ostatnio coś dużo rozmyśla.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła Emily parkując na jakimś miejscu parkingowym przy Kinie w którym znajdowały się nasze "gwiazdeczki". Jakimś cudem wygramoliłyśmy się wszystkie z wozu i stanęłyśmy na równych nogach. Zimny wiatr rozwiewał nasze długie włosy. Otuliłam się szczelniej moim beżowym płaszczem. Ruszyłyśmy wszystkie w stronę wejścia i zaraz przy kasie zauważyłyśmy jednego z naszych przystojniaczków. Jeśli się nie mylę miał na imię Zayn. Kątem oka spojrzałam na Jessie, która uroczo się uśmiechnęła na jego widok. Czy ja o czymś nie wiem?
- Zrobimy tak - Sylvia jak zwykle kierowała całą operacją - Pójdziemy z nimi na ten film i siądziemy jak najbliżej nich. Nie mamy innego wyjścia. Czy któraś zgłasza sprzeciw?
Nikt się nie zgłosił. Blondynka przytaknęła z satysfakcją, po czym zwróciła się do mnie:
- Mogłabyś pójść po popcorn do kasy? Trzeba się w coś zaopatrzyć na ten film. Jeśli to jakaś denna komedia romantyczna to muszę mieć kubełek, by móc do niego zwrócić tęczę.
Zaśmiałam się cicho.
- Jasne, ale musisz pożyczyć mi trochę pieniędzy bo nie wzięłam z domu portfela.Revie wepchnęła mi w dłoń całkiem sporo zielonych banknotów i wszystkie razem poszły kupić bilety na film. Ja powolnym krokiem podeszłam do sympatycznie uśmiechniętego chłopaka z rozwianymi ciemnymi włosami stojącego za kasą. Nie wiem czemu, ale nie bałam się go. Wyglądał miło.
- W czym mogę pomóc? - spytał wesoło.
- Poprosiłabym dwa duże kubełki popcornu i nachos'y - zerknęłam nieśmiało na cennik.
- Już się robi.
Podszedł do maszyny do popcornu i sprawnie nasypał do dwóch papierowych opakowań prażonej kukurydzy. Potem tylko ułożył je na ladzie i dodał nachos'y. Znowu na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- 42,90 - zapłaciłam odpowiednią cenę i zaczęłam odchodzić, chcąc przepchnąć się przez stojący w kolejce tłum. Oczywiście byłam okropną niezdarą i musiałam na kogoś wpaść. Popcorn rozsypał się po ziemi, a opakowanie nachos'ów prześlizgnęło się po podłodze i podjechało aż w sam kąt. Co za pech. Klęknęłam szybko nie chcąc patrzeć na twarz osoby, którą potrąciłam. Na pewno miałam dwa ogromne rumieńce na twarzy ze wstydu. Zaczęłam powoli wkładać pojedyncze ziarenka do kubełków ozdobionych postaciami z Hobbita, gdy nagle poczułam czyjąś dużą dłoń przykrywającą moją. Przez moje ciało przeszedł elektryzujący dreszcz.
- Czekaj. Pomogę ci z tym.
Nieśmiało uniosłam wzrok w górę napotykając świdrujące spojrzenie szmaragdowych, iskrzących się tęczówek. Przełknęłam nerwowo ślinę, a moje ciało dosłownie zostało sparaliżowane.
Harry.
Jego twarz była tak niewiarygodnie blisko mojej. Czułam na moich ustach jego ciepły oddech. Jego oczy dogłębnie wpatrywały się w moje, jakby czegoś w nich szukając. Teraz były czyste nie zamglone tak jak wtedy w Tokio. Jego dłonie ciepłe i kojące, a nie zimne i lodowate. I teraz nie błądziły po moim ciele.- Coś się stało? - spytał wciąż nie spuszczając ze mnie oczu. Odległość między nami była wręcz niepokojąca. Szybko się odsunęłam strącając jego rękę.
- Nie - odparłam cicho. Wstrzymałam oddech, gdy chwycił moją dłoń z powrotem.
- Czy my się już czasem kiedyś nie spotkaliśmy? - spytał patrząc na mnie z uśmiechem, ale w mojej głowie od razu pojawiły się wizje jego pijackiego uśmieszku, gdy próbował się do mnie dobrać. Nie mogłam tu z nim tak po prostu stać.
- Wątpię. Widzę cię pierwszy raz.
Wzięłam mój popcorn i uciekłam od niego zostawiając go z totalnie zdezorientowaną miną. Razem z dziewczynami udałam się do sali kinowej i zajęłyśmy nasze miejsca. Zapowiadał się ciekawy seans... A ja nadal nie mogłam wyrzucić z głowy jego malinowych ust i burzy kasztanowych loków...Słowo od autorki : Dzisiaj tylko napiszę, że jest to rozdział dedykowany najcudowniejszej pod słońcem Alex która nareszcie spięła pośladki i dodała rozdział a także mojej sis Ani która zawsze mnie wspiera. Kocham cię <3 Camille xx
niedziela, 8 września 2013
Forget face , but remember feeling .
Biała firanka delikatnie trzepotała na lekkim wietrze, który wpadał przez uchylone okno do mojego pokoju. Wiatr niósł za sobą przeraźliwy chłód nocy, która zdążyła już zapaść jakąś godzinę temu. Złote gwiazdy mrugały na niebie bladą poświatą, otaczając rozległym wianuszkiem znajdujący się dziś w pełni, srebrnoszary księżyc.
Cisza panująca w moim pokoju była wręcz nie do zniesienia i najchętniej rozwiałabym ją wsłuchując się w odgłosy silników moich ukochanych samochodów. Niestety po tej całej akcji z rozbitą szybą, kamieniem i anonimową karteczką zostałam uziemiona przez Sylvię w tym totalnie beznadziejnym położeniu.Kołysałam się na łóżku z ramionami oplecionymi wokół kolan i co chwilę zerkałam na maleńki kawałek papieru. Leżał sobie tak swobodnie na stoliku; jakby ze mnie szydził i drwił. Jakby chciał mnie zastraszyć. Rogi miał już totalnie pomięte, a na jego cienkim materiale doskonale były widoczne odciski palców moich i Sylvi. Zdążyłyśmy przerobić go w rękach i przeczytać już z jakieś sto tysięcy razy, a i tak nie mogłyśmy na nim znaleźć niczego, co wzbudziło by nasze podejrzenia. Zero. Zero jakichkolwiek informacji.
Sylvia była niezwykle uparta. Zadawała mi z chyba ze dwieście pytań na minutę. "Czy masz jakiś wrogów?", "Czy ktoś chce cię skrzywdzić?", " Kto to mógł być?". Jednak ja nie chciałam jej niczego mówić. Kręciłam przecząco głową przez cały czas i w końcu odpuściła. Tak mi się wydawało, bo jak weszłam na chwilę do kuchni po jakąś przekąskę, a w moim przypadku było to jedynie zwykłe, rumiane jabłko, blondynka zmierzyła mnie tak podejrzliwym spojrzeniem, ze momentalnie gęsia skórka wstąpiła na moje ramiona. Ta dziewczyna była przerażająca! Ale ja byłam twarda i nawet nie popatrzyłam w jej stronę. Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale szybko się zmyłam wbiegając do mojego błękitnego pokoju i trzaskając drzwiami. Chciałam dać jej do zrozumienia, że nie chcę w tej chwili z nią rozmawiać. Cóż. Wydaje mi się, ze poskutkowało, bo od dwóch godzin siedziałam tu całkowicie sama.
Ułożyłam się wygodnie na małej poduszce uważając na zranioną przez kawałki szkła i owiniętą bandażem dłoń. Gdy tylko przymknęłam powieki przed oczami stanął mi obraz uśmiechniętego Niall'a, wgryzającego się w udko kurczaka firmy Nandos. Jego farbowane blond włosy były lekko nastroszone, niebieskie tęczówki emanowały wewnętrznym blaskiem, a lekko zaróżowione usta co chwilę ściągały się w wesołym uśmieszku.Jego widok, choć tylko wyimaginowany w mojej własnej wyobraźni na chwilę zdołał poprawić mi humor. Chociaż wcześniej, gdy jeździłam za nim po tych wszystkich restauracjach ostro się na niego denerwowałam ( bo kto normalny zatrzymywałby się co chwilę przy samych budynkach, w których można coś zjeść ) to teraz wcale nie wydawało mi się to takie złe. W każdym razie dzięki niemu wiem, gdzie w tym mieście można pochłonąć coś smacznego na obiad czy kolację.
Prawie udało mi się zasnąć, ale w tym momencie coś zaszeleściło za drewnianą framugą okna. Gwałtownie otworzyłam oczy i usiadłam na miękkiej pościeli. Z niedowierzaniem i nikłym lękiem skierowałam się powoli w stronę parapetu ostrożnie kładąc stopy na podłodze, by wydawać jak najmniej głośnych dźwięków. Leciutko odchyliłam wierzchem dłoni prawie przeźroczystą firankę starając się wyłapać na podwórzu coś podejrzanego i to zidentyfikować.
Przez dosłownie chwilę nic się nie działo, a dopiero potem coś nagle wpadło przez moje okno do wnętrza błękitnego pomieszczenia. Na środku dywanu leżał kamyk. Już kolejny. Leciutko połyskiwał blaskiem księżyca. Owinięty był w cieniutką, białą bibułkę. Z drżącym oddechem i przyśpieszonym biciem serca podbiegłam do niego w ostatniej chwili przypominając sobie, że zostawiłam okno otwarte na oścież. Szybkim ruchem zamknęłam obie szyby, wypatrując jeszcze czegokolwiek na dworze. Jednak moje sprytne oczy nie wyłapały już żadnego ruchu. Okolica zanurzyła się w spokoju nocy.Trzęsącymi się rękami odwijałam papierek, chcąc nareszcie zobaczyć, co zostało tam napisane. Znów to samo niedbałe pismo. Ten sam długopis, który napisał kolejne słowa, które zdołały mnie przerazić. A przecież Emily Parker nigdy się nie bała. Nie zależnie od tego w jakim rodzaju zagrożenia się znajdowała. Ale tym razem było inaczej. Zostałam złamana.
Mój przerażony krzyk rozniósł się po całym domu, gdy przeczytałam te słowa na głos.
Od Autorki: Wita po długiej przerwie ;) Mam nadzieję, ze rozdział się podoba i że na razie jakoś mi to pisanie wychodzi. Nie wiem, czy dokładnie to miałam opisać, więc jeżeli jest coś nie tak to proszę o zwrócenie mi uwagi, bo jeszcze nie do końca załapałam tematykę, a poprzez pisanie rozdziału siódmego chciałam się jakoś wdrożyć w tą całą historię. Także oddaję ten tekst w wasze ręce i teraz trzeba nam czekać na rozdział u naszej kochanej Alex. Have a nice day xx Camille
niedziela, 1 września 2013
Nowa Autorka :)
![]() |
| HELLO xx |
wtorek, 27 sierpnia 2013
Nie wiem jak to będzie .
Słuchajcie ...
Ems kończy , ale ja nadal nie potrafię w to uwierzyć . Każda historia którą rozpoczęła dobiegła końca ? Wszystko ? Ja nie wierzę . Nie chcę w to wierzyć . Po prostu nie dam rady .
Miśka , wiesz ,że bez Ciebie to nie to samo ?
Ja sama nie wiem jak to będzie .
Jak na razie to ... Na razie wolę tego nie ciągnąć .
Będę nad tym długo myśleć . Bardzoo długo . Nie spodziewałam się czegoś takiego .
Zobaczę jak w ogóle się sprawy mają , bo jestem totalnie na świeżo .
Nie mam siły pisać nic więcej ...
Dziękuję Ci Kochana za to co tutaj zrobiłaś i jeśli już zdecydowałaś to ja będę tęsknić .
Bez Ciebie to opowiadanie nie będzie tym co zaczęłyśmy , dlatego ...
Sama nie wiem , ale nie jestem jakoś przekonana do niczego innego tylko jak na razie do zawieszenia łączonych blogów,a później . Kto wie ?
Jeśli w końcu się odnajdę napiszę .
Ems i to : "Mam nadzieję że kiedyś przypomnicie sobie taką idiotkę, która zamarzyła być lubiana." Gwarantuję Ci ,że zawsze byłaś lubiana i będziesz . I w ogóle to wcale nie jesteś idiotką .
Jeśli jestem już tak szczera , to naprawdę piszę to wszystko ze łzami w oczach .
Miłej resztki wakacji . Pozdrawiam . : *
Ems kończy , ale ja nadal nie potrafię w to uwierzyć . Każda historia którą rozpoczęła dobiegła końca ? Wszystko ? Ja nie wierzę . Nie chcę w to wierzyć . Po prostu nie dam rady .
Miśka , wiesz ,że bez Ciebie to nie to samo ?
Ja sama nie wiem jak to będzie .
Jak na razie to ... Na razie wolę tego nie ciągnąć .
Będę nad tym długo myśleć . Bardzoo długo . Nie spodziewałam się czegoś takiego .
Zobaczę jak w ogóle się sprawy mają , bo jestem totalnie na świeżo .
Nie mam siły pisać nic więcej ...
Dziękuję Ci Kochana za to co tutaj zrobiłaś i jeśli już zdecydowałaś to ja będę tęsknić .
Bez Ciebie to opowiadanie nie będzie tym co zaczęłyśmy , dlatego ...
Sama nie wiem , ale nie jestem jakoś przekonana do niczego innego tylko jak na razie do zawieszenia łączonych blogów,a później . Kto wie ?
Jeśli w końcu się odnajdę napiszę .
Ems i to : "Mam nadzieję że kiedyś przypomnicie sobie taką idiotkę, która zamarzyła być lubiana." Gwarantuję Ci ,że zawsze byłaś lubiana i będziesz . I w ogóle to wcale nie jesteś idiotką .
Jeśli jestem już tak szczera , to naprawdę piszę to wszystko ze łzami w oczach .
Miłej resztki wakacji . Pozdrawiam . : *
czwartek, 22 sierpnia 2013
Mój koniec
Więc jestem tu, na trzecim blogu. Bardzo się z tym wszystkim związałam a teraz naszedł mój koniec. Odchodzę. Jeśli byliście już na moich pozostałych blogach- wiecie co robić. Jednakże z tym blogiem jest inaczej. To czy ma się pojawić ktoś na moje zastępstwo zależy teraz od Loli, ale kochanie doradzam ci- znajdź sobie kogoś żeby było ci lżej. Jeśli ktoś nie wie dlaczego- niech czyta na moich pozostałych byłych blogach. Teraz piszę ostatni post co oznacza że jeśli Lola wyrobi się z wszystkim- będzie musiała przejąć moje obowiązki. Jeszcze nic jej nie mówiłam, dlatego sądzę że jak się spotkamy to mnie powiesi- trudno. Nie czuję się na siłach więc piszę wszędzie podziękowania za miłe chwile i mówię że bardzo was kocham- bo to prawda. Ale nie mogę i nie dam rady dłużej tego ciągnąć więc mówię wam : ŻEGNAJCIE! Mam nadzieję że kiedyś przypomnicie sobie taką idiotkę, która zamarzyła być lubiana.
Wasza Ems
Wasza Ems
wtorek, 16 lipca 2013
Forget face, but remember feeling.
Rozdział 6
Sylvia
Wolnym krokiem poruszałam się po swoim pokoju. Ciągle nie wiedząc jak mam sobie usytuować dzień. A raczej jak mam rozłożyć edukację naszego tak jakby zespołu. Choć nie. My nie jesteśmy zespołem... To nie powinno tak wyglądać. Panuje u nas aż ogłuszająca cisza, nikt nikomu nie ufa. Kiedy tylko przychodzi czas zajęć "lekcyjnych" każdy stara się tego uniknąć. Dlaczego? Może powodem jest nasza odmienność... Nie, źle to ujęłam. Chodzi o to że... Że my wszystkie tak strasznie się od siebie różnimy. Czy cokolwiek nas łączy? Nie licząc poniektórych zajęć traktowanych jako hobby łączyć nas może tylko respekt i szacunek dla każdej z osobna jak i razem. Ale to jest tylko podstawa w zespole. Nie ważne czy ma to być ogółem zespół na kilka akcji czy na całe życie i karierę zawodową. Każdy zespół polega na szacunku, ale zazwyczaj ten szacunek dopiero się zdobywa. Zazwyczaj na początku jest pasja i przyjaźń. Zazwyczaj... Pamiętam jako dwunastolatka jak z takim chłopakiem byłam na misji. Co prawda nie przepadałam za nim, a o czymś takim ak szacunek nie było mowy, ale to właśnie przyjaźń pojawiła się jako pierwsza. Heh... To były... Cholera! Znowu rozpamiętuje! Dla otrzeźwienia umysłu wymierzyłam sobie średniej mocy policzek, po czym syknęłam z bólu rozmasowując jak mnie mam czerwony ślad. Nagle usłyszałam dość ciekawy dźwięk dobiegający z mojego łózka. Jak się okazało to mój telefon, ale nigdy nie ustawiałam sobie takiego dzwonka... Ja nie... Zabije drania... Pewnie jakiś pieprzony amator z agencji chciał sobie zrobić żarcik... tylko że nie spodziewał się że ja tak od razu się zorientuję. Włączyłam na fula TV i przyłożyłam do niego telefon. Odebrałam połączenie i usłyszałam okropny huk. Rozłączyłam się i bum! Wybuchłam śmiechem. Zawsze tak jest. Każdy myśli że jak mam jakieś popularne piosenki to na 100% ustawie je na dzwonek... Pfff... Hańba by była gdybym rzeczywiście ustawiła sobie Bruno Marsa... Ja słucham tylko rocka i rapu... Takiej szczerej muzyki. Wiecie o co mi chodzi. Tylko takie coś ma dla mnie sens. Zadowolona z siebie wychodzę z pokoju i przez przypadek słyszę trzask szkła. Szybko podążam do źródła dźwięku jakim okazuje się być łazienka w pokoju Emily. Wchodzę do pomieszczenia i widzę wkurzoną na maksa dziewczynę. Z lewej dłoni spływa jej kilka strużek krwi, a sama brunetka opiera się na wyprostowanych rękach o umywalkę.
- Stało się coś?
Kiedy to powiedziałam dziewczyna niepewnie podniosła głowę i zmierzyła mnie wzrokiem. W końcu pokręciła głową i osunęła sie na ziemię.
- Chyba nic.
- Chyba?
- Nie jest okey. Na serio. Po prostu się zdenerwowałam.
Kiedy to mówiłam zobaczyłam na ziemi kawałek pomiętego papieru. Spokojnie podeszłam i zobaczyłam niedbałe pismo. Dużymi literami było napisane "NIEDŁUGO... JUŻ NIEDŁUGO..." Nie mam pojęcia co może to oznaczać, ale sądząc po tejk reakcji.... To raczej nie wróży nic dobrego...
_______________________________________________
Jest ze mną co raz gorzej. Trace wenę i zaczynam robić się jakaś... Dziwna. To co kiedyś by mnie bawiło, w chwili obecnej potrafi doprowadzić mnie do furii. Coś co kiedyś mogło doprowadzić mnie do płaczu, teraz spływa po mnie i powoduje kolejną falę złości. Nie wiem jak, ale się zmieniam. Nie ważna jaka będę tylko ile szkód wyrządzę na drodze do celu. Tego się obawiam. Mam nadzieję że uda mi się jakoś... Znormalnieć...
Jednakże obecna akcja jest przemyślana. Pojawi się ktoś trzeci. Jeśli nie połączone siły czy wszystko się posypie?
piątek, 12 lipca 2013
Hej Słońca. ♥
Em napisała ,że nie ma teraz czasu i żebym to ja napisała kolejny rozdział. Oczywiście postaram się go dodać jeszcze w tym tygodniu ,ale nie wiem czy mi to wyjdzie .
Skoro mam napisać jeszcze jeden rozdział to mam nadzieję ,że potraktujecie to jako takie przeprosiny za to ,że kiedyś tak strasznie długo nie pisałam .
Co do dzisiejszego dnia , to u nas strasznie leje . ; /
Kijowa pogoda na wakacje ,ale jakoś trzeba przeżyć .
Cóż rozdział jak mówiłam postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu ,ale jeślibym nie zdążyła to i tak na pewno pojawi się przed wyjazdem , czyli przed 17 lipca .
Nie mam jakiś wielkich ogłoszeń i to chyba tyle .
Pozdrawiam cieplutko , w przeciwieństwie do dzisiejszej pogody ♥
I .. chyba możecie wyczekiwać rozdziału :*
Em napisała ,że nie ma teraz czasu i żebym to ja napisała kolejny rozdział. Oczywiście postaram się go dodać jeszcze w tym tygodniu ,ale nie wiem czy mi to wyjdzie .
Skoro mam napisać jeszcze jeden rozdział to mam nadzieję ,że potraktujecie to jako takie przeprosiny za to ,że kiedyś tak strasznie długo nie pisałam .
Co do dzisiejszego dnia , to u nas strasznie leje . ; /
Kijowa pogoda na wakacje ,ale jakoś trzeba przeżyć .
Cóż rozdział jak mówiłam postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu ,ale jeślibym nie zdążyła to i tak na pewno pojawi się przed wyjazdem , czyli przed 17 lipca .
Nie mam jakiś wielkich ogłoszeń i to chyba tyle .
Pozdrawiam cieplutko , w przeciwieństwie do dzisiejszej pogody ♥
I .. chyba możecie wyczekiwać rozdziału :*
czwartek, 11 lipca 2013
...
Skrocę to tak jak sie tylko da. Dlaczego nic nie piszę patrząc na moje poprzednie tempo? Powód jest zaskakującą prosty i typowy. Mój brat wrócił z Norwegii. Pracuje tam i rzadko się z nami kontaktuje- głównym powodem jest brak czasu jak i zwyczajne graniczenia materialne jakie tam ma. Dlatego ten czas, który poprzednio poświęcałam na pisanie i czytanie innych blogów, obecnie częściowo przejął mój brat, a ja za bardzo jestem teraz zagoniona i zamyślona żeby cokolwiek napisać w czasie, który pozostał mi na pisanie. Dlatego jak czytam to co już uda mi sie stworzyć i z pełną irytacją twierdzę że nic nie nadaje sie do publikacji. Dlatego pozostawiam wam ogromne przeprosiny i pozostawiam kolejny rozdział do dyspozycji Lolci. Pewnie napisałabym coś sensownego jeśli moi kochani domownicy nie wyganiali mnie z domu przez "ładną pogodę". -.- Niestety tylko w południa mam czas, a wtedy ciągle mnie wypędzają co jest niezmiernie irytują, al;e pozostawiam to na bok. Jeszcze raz przepraszam. Odezwę się jak uda mi sie ruszyć temat bo do wyjazdu nie ma co odliczać. Mój brat ma zostać w kraju przez jeszcze co najmniej 2 tygodnie, a wtedy mnie z kolei nie będzie. Dlatego mój pełny wolny czas odsuwa się do jakiegoś miesiąca i przewiduję że do tego czasu wykombinuję dla was tylko jedno coś zwanego rozdziałem... Z tym was pozostawiam i idę pogrążyć sie w medytacji słuchając opowieści moje braciszka "Jak było przez ten czas..." -.-
Wasza Em
niedziela, 30 czerwca 2013
Forget face, but remember feeling.
Rozdział 5 cz.II
Jessie
Zastanawiająca rzecz... Co to jest nuda. Brak zainteresowań, czy może brak pomysłu na jakieś zajęcie. Albo jeszcze inaczej. Chęć zrobienia czegoś, bez wiedzy co to ma być. Czyż nie jest właśnie tak? Chcemy coś zrobić, ale zupełnie nie wiemy co. W życiu każdego przychodzi właśnie taki moment. Chwila znudzenia. Mnie dopadło to właśnie teraz. Alex gdzieś poniosło, a ja mam jeszcze 40 minut swobody. Mimo iż Nicole dała nam popalić, to ja jakoś nie czuje się bardzo zmęczona. Jest coś po dziesiątej. Każdy normalny człowiek jest albo w pracy, albo na zakupach, albo w parku, a nastolatki i dzieci są w szkole. Niestety ja nie jestem każdą normalną osobą. Ja jestem kimś innym, odbiegającym od normy. Nie jestem sama, ale jednak inna. Leże na łóżku i rzucam piłką o ścianę. Żenująca sytuacja. Nagle się podniosłam. Dlaczego? Właśnie usłyszałam jak z domu naprzeciwko ktoś wyszedł. Spojrzałam za okno. Wysoki chłopak w dresie właśnie wybiegł na ulicę w celu jak mi się wydaje takiego... Jakby treningu. Widać że dba o formę. Kiedy usłyszałam głos agenta, od razu odpowiedziałam.
- Widziałam, już idę.
Wyciągnęłam z szafy ciemny dres i założyłam go. Włosy zawiązałam w wysokiego kucyka i założyłam buty do biegania.
- To ruszmy.
Wyszłam na dwór i pokierowałam się w tę samą stronę co mulat. Na szczęście biegł prosto i ciągle go widziałam. Przyspieszyłam tempo, żeby go dogonić. W końcu go dogoniłam. Gdy mnie zauważył, sprawiał wrażenie dość zdziwionego.
- Hej, jestem Jess. Twoja nowa... sąsiadka.
- Miło mi. Zayn.
Biegliśmy równym tempem, ale nie miałam pojęcia o czym z nim rozmawiać. Chłopak ma być pod moją ochroną, a mnie zwyczajnie do niego ciągnie.
- Co robisz w Londynie? - nagle Zayn, normalnie do mnie coś powiedział. Teraz to ja sie zdziwiłam. Myślałam że będzie się chciał pozbyć natręta, a tu on chce ze mną gadać.
- Właściwie to - teraz naszedł moment dla mnie dość trudny. Jeśli powiem że znalazłam pracę, to na pewno spyta mnie jaką, a to oczywiste że mu nie mogę powiedzieć. Rodzina też odpada. Ale jeśli to, to co innego?- przyjechałam do przyjaciółek. Straciłam moją starą pracę i potrzebuję kogoś z kim można pogadać. Wiesz... nie za fajna sytuacja, a ja byłam w Ameryce sama.
- Przyjechałaś tu aż z Ameryki?
- No, tak. Dokładnie z NY.
-Wow... Widzę że bardzo zależy ci na przyjaciółkach, albo byłaś naprawdę samotna, skoro leciałaś tu z tak daleka.
- Oj tam. Te wariatki z którymi mieszkam są na serio... Pokręcone, ale je bardzo za to lubię.- nie wiedziałam co mam powiedzieć. Tak dawno nie miałam przyjaciół, że zapomniałam co się wtedy czuje. Nie wiem czy udało mi się o przekonać... Mogę mieć tylko taką cichą nadzieję.
- Z wariatami to mieszkam ja. Uwierz mi.
- No dobra... Wierze. - i tak schodziło nam na wspólnym śmianiu się i gadaniu.
- To jesteśmy z powrotem. - powiedział to kiedy zatrzymaliśmy sie przed moim domem. Ja zgięłam się i oparłam dłonie na wyprostowanych kolanach.
- Ja będę w takim razie wracać.
- Jutro też będziesz biegać?
- Może. Jeśli będę mieć tak doborowe towarzystwo... To bardzo chętnie. - odwróciłam się i weszłam do domu. Kiedy zamknęłam drzwi oparłam się o nie i zjechałam na podłogę. Myślałam jeszcze przez chwilkę o różnych sprawach, a poźniej zwyczajnie sie roześmialam. Chyba mój śmiech przyciąga innych, bo niemal od razu zjawiły się Nicole i Sylvia.
- Czy ona sie dobrze czuje?
- Słyszałam to! I dla waszej wiadomości... Czuję się rewelacyjnie.
Zayn
Jak czuje się osoba, która ma ogromny dylemat? Właśnie tak jak ja. Z jednej strony pojawia się cudowna Angelie, a z drugiej urocza Jessie. Obie są prześliczne, każda z nich jest wyjątkowa, a najgorsze jest to że obydwie mi się podobają. To bez sensu. Muszę się ogarnąć. Jutro prawdopodobnie będę z Jess znowu biegać. Może wtedy zobaczę, która dziewczyna jest tą jedyną?
Emily
Każdy z nich jak dziecko... Kiedy się o nich czyta, albo ogląda ich koncerty, to z pełną świadomością można tak powiedzieć. Jeżdżę tak po mieście za tym blondynem już od godziny.Najzabawniejsze jest to, że prawie każdy przystanek jest restauracją, lodziarnią, kawiarnią, czy sklepem z żywnością. Ten chłopak na serio potrafi dużo jeść. No nareszcie! Coś innego. Mój cel właśnie zatrzymał się przy wysokim budynku. Pewnie to jest siedziba SYCO. Co ja mówię. To na pewno jest siedziba tej wytwórni. Zobaczyłam jeszcze tylko jak blondyn wchodzi do środka i bum! Zniknął mi z pola widzenia. Teraz sobie tu posiedzę i poczekam. Nie ma w okolicy jakiejś kawiarni? Rany! Już chyba na odległość się zaraziłam od niego tym czymś...
_______________________________________________
Dobra jest takie coś... Chyba nawet wyszło mi nieco dłuższe. W każdym razie czekajcie na relacje Alex ze świata naszych... Nie mam jeszcze na to określenia, ale jak tylko dacie mi jakieś propozycję to będę niezmiernie wam wdzięczna ;)
Forget face, but remember feeling.
Rozdział 5 cz.I
Emily
- Widzieliście tę wysoką blondynkę?
- Którą?
- Tę która ciągle na nas spoglądała.
- Taa... Spoglądała, ona od nas prawie wzroku nie odwracała.
- Było tam jak dla mnie zbyt normalnie. Znam sie nieco na przestępcach i wiem że one należą do takich co mają brudne rączki. Ja to po prostu wiem...
- Dobra Jess, już tak nie wymądrzaj sie.
- Pytał cie Alex ktoś o zdanie?!
- Zamknąć pyski! W moim wozie ma być normalna atmosfera. Żadnych kłotni nie chce słyszeć... Jasne?!
- Tak.- jak na "trzy, cztery" wszystkie powiedziały odpowiadającą mi odpowiedź. Twierdzenie. Jestem dość nerwową osobą, ponieważ od dawna nie miałam bliskiej styczności z "babską solidarnością", czyli z totalną jazdą po sobie nawzajem. Skręciłam i zaparkowałam na chodniku przy jednej z kamieniczek.
- Zaraz jesteśmy. - Nicole razem z Alex dziś wprowadzają się do naszego domu. Właśnie dziś w pełni otwieramy naszą wspólną kartę historii. Właśnie dziś mamy zostać zespołem. Mam nadzieję że moje samochody to przeżyją.
*następnego dnia/ środa/ godzina 5.40/ dom dziewczyn*
Nicole
- Wstajemy! Ruszcie sie! - nie pamiętam już jak dawno musiałam tak głośno krzyczeć. Po kilku minutach zobaczylam wszyskie dziewczyny powoli wychodzące ze swoich pokoi.
- Załóżcie jakieś sportowe, w miarę dopasowane rzeczy i za 10 minut widzimy sie w sali treningowej. Zaczynamy lekcje.
Słyszałam jeszcze jęki niezadowolenia i drzwi windy się zamknęły. Odłożyłam butelkę wody pod ścianą i rozejrzałam się po przestronnym pomieszczeniu. Dobrze wyposarzone, sporo miejsca na treningi w parach i indywidualne ćwiczenia, manekiny, i inne super gadżety. Moja świątynia. Usiadłam "po turecku" i zamknęłam oczy opierając dłonie na kolanach i prostując plecy. Słyszałam jak po kolei wchodzi czworo osób.
- Zaczynamy. - szepnęłam, właściwie sama do siebie i zwinnym ruchem podniosłam się robiąc w powietrzy wachlarz podpierając się na jednaej dłoni. Doskoczylam do jednej z moich koleżanek i podcięłam jej nogi.
- Zasada numer jeden... Bądź zawsze gotowa na cios, a przy okazji... Musisz umieć upadać.
Trenowałyśmy kilka godzin. Każda ma w sobie potencjał, ale bardzo głęboko ukryty. Czasami za głęboko. Najlepsza jest Sylvia, ale to oczywiste. Była agentką, więc zna sie na rzeczy. Najgorzej idzie chyba Emily. Znaczy jest bardzo... Uparta. Chcę jej pomóc, ale ona mnie w ogóle nie słucha, przez co nabiłam jej dziś chyba z 10 siniaków i stłukłam kilka paliczków u nogi. Mam nadzieję, że następnym razem, będzie bardziej rozsądna, a nie impulsowa. Alex... Jest tancerką, więc można powiedzieć że ma bardzo dobrą podstawę, ale brakuje jej instynktu. Tego czegoś co ułatwia obronę i daje poprawę rezultatów w ataku. A Jessie idzie dość dobrze jak na totalną nowicjuszkę. Teraz każda ma godzinę odpoczynku, później będę im pokazywać różne techniki i znowu będziemy ćwiczyć. Tak będą mijały nam wolne środy... Będą upływać na ćwiczeniach... Jak chyba każdy wolny dzień oprócz soboty i niedzieli.
Alex
Nigdy nie sadziłam że sztuki walki tak mogą się mi spodobać. Zawsze w moim towarzystwie jeśli już się o tym wspomniało to tylko w celu wyśmiania tego "stękania", tak to wtedy określałam, a teraz myśle o tym już zupełnie inaczej.Wyszłam spod prysznica, gdy nagle usłyszałam głos w urządzonku znajdującym się w moim uchu.
- Alex. Masz wyjście idnywidualne. Louis jest na mieście. Jest ze swoją dziewczyną. W pobliżu kręci się jedna z tych dziewczyn, z którymi się wczoraj spotkali.
- Jasne już lecę.
Weszłam do pokoju i szybko założyłam jakieś ubrania. Na szczęście nie myłam włosów... Zapukałam do pokoju Em.
- Ej soryy... Nie podrzuciłabyś mnie na miasto?
- No, ok. Właściwie ja też się urywam... Do parku... Masakra... To chodź.
Emily zawiozła mnie we wskazane miejsce. Od razu zauważyłam w centrum tę blondi z kawiarni. Kręciła sie po jednym ze sklepów, kiedy chłopak spacerował po galerii ze swoją dziewczyną. Nie mam pojęcia czemu, ale poczułam takie jakby... Ukłucie zazdrości... Tylko czemu?
_________________________________________________
Króciutkie i takie sobie średnie,
ale teraz jak Alex szybciej czegoś nie wymyśli to obiecuję wam że jej się wpieprzę...
A właśnie... Dlaczego jest ten rozdział podzielony na części? Ponieważ każdy rozdział mu si mieć w sobie perspektywę przynajmniej trzech osób(jak dla mnie) żeby było jakieś urozmaicenie akcji.
Dlatego następna część pojawi się jeszcze przed dodaneim rozdzialu przez Lex.
Pozdrawiam i życzę wam dobrej nocy :**
sobota, 29 czerwca 2013
Heheszki
Hej , hej . Od razu WIELKIE PRZEPRASZAM !!! Ale na reszcie dodałam . Wiem ,że chcecie mnie pewnie zabić , zakopać , odkopać jeszcze raz zabić i ponownie zakopać ,ale ja was BARDZO BARDZO MOCNO PRZEPRASZAM ;** Bardzo chciałabym podziękować Emily i Camille za to ,że tak mnie wspierają ,że aż spiskują ,żeby mnie czołgiem ... No , dziękuje Wam <3 Hehe .. I tak będą jaja . Ale ja się zmieściłam jeszcze tydzień przed czasem więc jestem nadzwyczaj szybka xDD Dobra dzisiaj tutaj tak na krótko zawitam . WAKACYYYJE się kochani zaczęły dlatego ja życzę wszystkim NAJBARDZIEJ SZALONYCH , ZAKRĘCONYCH , NAJWSPANIALSZYCH WAKACJI Z NIESAMOWITYMI PRZEŻYCIAMI !! ;** i błagam wybaczcie . To ja już lecę . Bajuu <3 Miłego wieczorku .
PS . Teraz wyczekujcie rozdziału od Emily xD Chociaż ona pewnie od razu doda i znowu będziecie mnie chcieli zabic . To miże ja z góry przepraszam . I jeszcze raz : Miłego wiczorku <3
PS . Teraz wyczekujcie rozdziału od Emily xD Chociaż ona pewnie od razu doda i znowu będziecie mnie chcieli zabic . To miże ja z góry przepraszam . I jeszcze raz : Miłego wiczorku <3
piątek, 28 czerwca 2013
Bez komentarza
A więc moi kochani czytelnicy. Ostatnie 2 tygodnie nie należą do najłatwiejszych w moim życiu. W ogóle moje życie się teraz strasznie pokomplikowało. Tym razem nie jest to szkoła, ale mój własny światopogląd. Kiedy zakładałam tego bloga byłam inną osobą... Zupełnie inną. Teraz sama zauważyłam tę (jak dla mnie) sporą zmianę. Patrząc za siebie widzę wiele cierpienia i szarości, jednak są chwile, które mają kolory... I to wiele kolorów. Są to chwile, w których oddawałam się pisaniu, w których czytałam komentarze do moich opowiadań i wreszcie... Są to chwile, które spędziłam z moimi koleżankami, które są Directoner, lub nie. To nie jest najważniejsze. Wiele moich przyjaźni jest zawartych dzięki wspólnym idolom, jednak znaczna większość jest złożona z przypadkowych spotkań, z nietypowych wydarzeń i wielu innym historii, które sporo mnie nauczyły. Ale czasem i te historie nie kończą się "Happy End'em", powiedziałbym nawet, że dzieje się tak bardzo często. Dlatego jest we mnie pewna potrzeba podzielenia się z wami tym co wydarzyło się, bądź dopiero ma się wydarzyć w mojej wspólnej historii z Lex. I właśnie dlatego prezentuję wam nową zakładkę "Nasz Album" . Będą tam nasze zdjęcia i komentarze do sytuacji, w których powstały. Tak poznacie nas jeszcze dokładniej i może nawet polubicie. Teraz poruszę wątek rozdziału do opowiadania... Mordujcie... Jeśli już chcecie się odegrać, ale nie mnie tylko Alex. Wszystko przez nią. No bo... Jak połączyłyśmy opowiadania to powiedziałam że teraz jej kolej i niech ona coś napisze, bo wtedy gdybym ja znowu coś napisała to byłoby nie fair. A teraz małpa guzdrze się z tym rozdziałem już od kilku tygodni bo jak twierdzi "nie ma czasu". Ale obiecuję wam, jeżeli do kolejnej soboty (6 lipca) ta dziewczyna czegoś nie wstawi to osobiście złożę jej wizytę, zamorduje ją i później jeszcze będę ja torturować jeśli cudem przeżyje!
Pozdrawiam Emily :)
Pozdrawiam Emily :)
piątek, 14 czerwca 2013
Beznadziejny tydzień
Nie było mnie tu z kilku powodów , które są zbyt osobiste , żeby je tu umieścić . Ale powiem że gdyby nie szkoła to popadłabym w depresję . Do tej pory nie miałam pewności że człowieka można tak bardzo zranić . A szczególnie że ranić może z pozorów osoba ci najbliższa . I wcale mi tu nie chodzi o jakąś przyjaciółkę , czy kolegę . Tu chodzi o rodzinę . Ale nie jest to też osoba z twojego wieku , tylko osoba , która jest od ciebie straszą i niby mądrzejsza , a jedyne co potrafi to ranić innych . Tak właśnie przeżyłam ten tydzień . W szkole musiałam o tym zapominać i przez te kilka godzin w otoczeniu moich przyjaciół mogłam poczuć się swobodnie i przyjemnie . Jednak gdy wracałam do domu ciągle musiałam się chować i ukrywać by nie zaznać bólu . Nie fizycznego , ale psychicznego . Myślicie że życie musi być dla mnie mega proste , ponieważ mam przyjaciół , pomysły , wiarę i inteligencję , ale to nieprawda . Wbrew pozorom w moim beznadziejnym życiu jest też dużo bólu i cierpienia . Staram się to jakoś zamaskować , ale czasem mam ochotę zwyczajnie usiąść na podłodze i rozpłakać się jak mała dziewczynka . Bezbronna i samotna . Zdarzają sie jednak też te dobre chwile , kiedy moi "prześladowcy" się uspokajają i dają mi wytchnąć . Pozwalają normalnie żyć i się uśmiechać . Ale z czasem tych słonecznych dni jest coraz mniej . Mój światopogląd nabiera szarych odcieni , a myśli kierują się w kierunku wielkiej ciemności , nazywanej przez niektórych śmiercią . Czasem potrafię powiedzieć stop . Potrafię się podnieść. Ale jak długo można grać silną ? Rok , miesiąc , tydzień ? A może tyko sekundę kiedy się nam tylko wydaje że potrafimy być silni ? Tego nie wie nikt . Ja wytrzymuję , ale kiedyś się złamię , chyba że ucieknę od tego życia i otworzę nowy rozdział . Plany są różne , a w końcu może mi się uda . Nie mówię wszystkiego bo jak już to określiłam , jest to zbyt osobiste , ale i tak powiedziałam wam na tyle dużo , aby każdy mógł zrozumieć moją sytuację , chociaż w kilku procentach . Dlatego też tak opuściłam się trochę w pisaniu , ale nie do końca . Napisałam chyba z cztery piosenki . Jeszcze nasza kochana Lex skomponuje do nich muzykę i będą gotowe . Tak więc już poznaliście kolejną zakładkę z mojego życia . Dowiedzieliście się że nie tylko piszę opowiadania , ale także piosenki . Nie są one może jakimiś super hitami , ale początki bywają trudne .. A więc dziś tak skromnie się rozpisałam . A co do rozdziału - nie wiem jeszcze ,. Jak coś wymyślę to napiszę . Znaczy wiem co chcę zrobić , ale najpierw Lex musi rozwinąć akcję bo skoro już połączyłyśmy blogi , to teraz wypada żeby ona tam stworzyła takie połączenie . Dlatego ja wam daje kilka całusków połączonych z dużym "PRZEPRASZAM" :**
Just give me a reason "Forget face , but remember feeling ." - Nowi boha...
Tak wykorzystałam czas , w którym się tu nie pojawiałam . A co się u mnie działo dokładnie to w następnym poście bo ten jest przeznaczony tylko dla mojego "dzieła" .
środa, 12 czerwca 2013
Imagin z Zaynem
Kiedy wróciłam do domu była 15.40 . Wchodząc przez drzwi ciężko odetchnęłam i rzuciłam plecakiem o ścianę . W końcu był weekend . Ruszyłam po schodach z nadzieją ,że w kuchni zastanę mamę czekającą na mnie z obiadem . No niestety , kiedy weszłam do kuchni zastałam tylko na stole mała karteczkę z napisem: " Pojechaliśmy do cioci wrócimy około 23.00. Obiad odgrzej sobie w mikrofali .Kochamy cię " .
Oczywiście , myślą ,że jak napiszą kochamy cię to sprawa się załatwi sama . Niechętnie odgrzałam obiad i zjadłam go. Nie chciało mi się uczyć , dlatego nałożyłam słuchawki na uszy i włączyłam piosenki . Kocham to . Muzyka jest czymś co daje mi siłę . Podsunęłam krzesło do parapetu , wzięłam mój szkicownik i słuchając muzyki zaczęłam coś bazgrać . Była 16.30 kiedy zaczęło padać . Zwykły deszcz szybko przeobraził się w gwałtowną burzę . Byłam sama . Bałam się ,ale mimo to nadal siedziałam przy oknie.
Kiedy kończyłam rysować swoje dzieło, zza zakrętu zauważyłam wyłaniającą się sylwetkę . Osoba szła powoli , jakby w ogóle nie zwracała uwagi co dzieje się dookoła niej . Kiedy osoba zbliżyła się zauważyłam ,że jest to chłopak. Z jego ręki sączyła się krew . Nie przejmował się tym . Po prostu szedł przed siebie ,a za nim pozostawały tylko ślady krwi . Był cały przemoczony , miał podpuchnięte oczy . Chyba płakał ? Tak...
Usiadł na ławce , która mieściła się naprzeciwko mojego domu . Nie zastanawiając się wzięłam kurtkę i wybiegłam pozostawiając dom otwarty . Myślałam tylko o jednym . O tym żeby pomóc temu chłopakowi .
Zbiegłam po schodach . Coś podpowiadało ,że muszę się spieszyć . Wiedziałam ,że może dojść do najgorszego . Zostało mi tylko przebiec przez ulicę , kiedy w powietrzu zabłyszczało coś metalowego . Biegiem rzuciłam się do chłopaka . Jednak za późno....
Wbił sobie ostrze do brzucha .
Wrzeszczałam o pomoc ,ale świat jakby zamarł . Była burza ,ale mimo to wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie . Przyjechali po dziesięciu minutach . Chłopak zemdlał po jakichś 3 minutach od kiedy wbił sobie nóż . Kiedy próbowałam zatamować krwotok kurtką on tylko dukał do mnie jakieś słowa , których prawie nie rozumiałam . Wyraźnie zrozumiałam tylko : " Dziewczyna ... zostawiła mnie .... po czterech latach ... przepraszam " Później zemdlał , bo słyszałam jego bicie serca , chociaż wiedziałm ,że w każdym momencie może zaprzestać . Bałam się . Cholernie się bałam .
Kiedy przyjechała karetka wiedziałam ,że może się jeszcze udać . Nie znałam tego chłopaka ,ale chciałam go poznać . Nigdy jeszcze nie przeżyłam czegoś takiego .
Nie chcieli mnie wpuścić , a ja wiedziałam ,że muszę z nimi pojechać.
- Jest pani może krewną tego mężczyzny ?
- Nie .. ale .
- Jeśli pani nie jest jego bliską osobą , to nie może pani z nami pojechać .
- Jestem jego dziewczyną - wypaliłam .
- Dobrze , niech pani wsiada.
Odjechaliśmy . Cały czas modliłam się w duchu do Boga . Po 10 minutach byliśmy w szpitalu .
Czekałam w poczekalni . Po godzinie wyszedł jeden z lekarzy .
- Przeżyje . - powiedział .
- Tak strasznie się cieszę - zaczęłam płakać .
Powiedzieli mi ,że chłopaka wypiszą za tydzień . Postanowiłam przyjść do niego właśnie w ten ostatni dzień.
Oczywiście , myślą ,że jak napiszą kochamy cię to sprawa się załatwi sama . Niechętnie odgrzałam obiad i zjadłam go. Nie chciało mi się uczyć , dlatego nałożyłam słuchawki na uszy i włączyłam piosenki . Kocham to . Muzyka jest czymś co daje mi siłę . Podsunęłam krzesło do parapetu , wzięłam mój szkicownik i słuchając muzyki zaczęłam coś bazgrać . Była 16.30 kiedy zaczęło padać . Zwykły deszcz szybko przeobraził się w gwałtowną burzę . Byłam sama . Bałam się ,ale mimo to nadal siedziałam przy oknie.
Kiedy kończyłam rysować swoje dzieło, zza zakrętu zauważyłam wyłaniającą się sylwetkę . Osoba szła powoli , jakby w ogóle nie zwracała uwagi co dzieje się dookoła niej . Kiedy osoba zbliżyła się zauważyłam ,że jest to chłopak. Z jego ręki sączyła się krew . Nie przejmował się tym . Po prostu szedł przed siebie ,a za nim pozostawały tylko ślady krwi . Był cały przemoczony , miał podpuchnięte oczy . Chyba płakał ? Tak...
Usiadł na ławce , która mieściła się naprzeciwko mojego domu . Nie zastanawiając się wzięłam kurtkę i wybiegłam pozostawiając dom otwarty . Myślałam tylko o jednym . O tym żeby pomóc temu chłopakowi .
Zbiegłam po schodach . Coś podpowiadało ,że muszę się spieszyć . Wiedziałam ,że może dojść do najgorszego . Zostało mi tylko przebiec przez ulicę , kiedy w powietrzu zabłyszczało coś metalowego . Biegiem rzuciłam się do chłopaka . Jednak za późno....
Wbił sobie ostrze do brzucha .
Wrzeszczałam o pomoc ,ale świat jakby zamarł . Była burza ,ale mimo to wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie . Przyjechali po dziesięciu minutach . Chłopak zemdlał po jakichś 3 minutach od kiedy wbił sobie nóż . Kiedy próbowałam zatamować krwotok kurtką on tylko dukał do mnie jakieś słowa , których prawie nie rozumiałam . Wyraźnie zrozumiałam tylko : " Dziewczyna ... zostawiła mnie .... po czterech latach ... przepraszam " Później zemdlał , bo słyszałam jego bicie serca , chociaż wiedziałm ,że w każdym momencie może zaprzestać . Bałam się . Cholernie się bałam .
Kiedy przyjechała karetka wiedziałam ,że może się jeszcze udać . Nie znałam tego chłopaka ,ale chciałam go poznać . Nigdy jeszcze nie przeżyłam czegoś takiego .
Nie chcieli mnie wpuścić , a ja wiedziałam ,że muszę z nimi pojechać.
- Jest pani może krewną tego mężczyzny ?
- Nie .. ale .
- Jeśli pani nie jest jego bliską osobą , to nie może pani z nami pojechać .
- Jestem jego dziewczyną - wypaliłam .
- Dobrze , niech pani wsiada.
Odjechaliśmy . Cały czas modliłam się w duchu do Boga . Po 10 minutach byliśmy w szpitalu .
Czekałam w poczekalni . Po godzinie wyszedł jeden z lekarzy .
- Przeżyje . - powiedział .
- Tak strasznie się cieszę - zaczęłam płakać .
Powiedzieli mi ,że chłopaka wypiszą za tydzień . Postanowiłam przyjść do niego właśnie w ten ostatni dzień.
*tydzień później*
Przyszłam do szpitala. Idę do sali , do której kazano mi się skierować .
Chłopak zwyczajnie siedział na łóżku . Kiedy weszłam odezwał się .
- To ty . Dzięki tobie jeszcze żyję .
- Tak . Jestem [T.I]
- Ja jestem Zayn . Dziękuję .
- Nie ma sprawy . Nie mogłam pozwolić ci odejść .
Jeszcze długo rozmawialiśmy . Nawet zaprosił mnie na randkę . Było cudownie . Nieraz dziękował mi za ratunek .
A teraz jestem panią Malik i spodziewamy się dziecka . To szósty miesiąc .
___________________________________________________________
Hej skarbyy <3 I jak może być ? Tak mnie jakoś wzięło dzisiaj . Mam nadzieję ,że się podoba .
Miłego dnia ;**
sobota, 8 czerwca 2013
Forget face , but remember feeling .
Rozdział 4
Alex
Targałam swoją walizkę aż do tego momentu . Wreszcie ktoś mi pomógł . Był to jeden z agentów tego ... tego czegoś do czego ja teraz należę .Właśnie wsiadłam do dużego czarnego samochodu . Ruszyliśmy . Droga minęła nam szybko . Trafiliśmy do tej spokojniejszej części Londynu . Wysiadłam i zabrałam swój bagaż . Ruszyłam pod wskazany adres, a już po chwili otwierałam drzwi do mojego nowego mieszkania . Jak się okazało nie byłam tu pierwsza . Zobaczyłam ciemnowłosą dziewczynę o bardzo szczupłej sylwetce, ale jednak była dobrze zbudowana , nie taka ... koścista ... Siedziała na kanapie bawiąc się bronią i popijając col z lodem . Zamknęłam za sobą drzwi i zabrałam walizkę ze sobą ruszając w kierunku salonu gdzie była owa dziewczyna .
- Hej . Alex jestem . - wystawiłam do niej rękę w takim jak myślę przyjaznym geście . Ona na nią popatrzyła , a później z nieufnością spojrzała mi w oczy . Gdy patrzyła tak powoli jej podejrzliwość znikała i w końcu uścisnęła moją dłoń .
- Nicole .
- Od jakiego czasu tu jesteś ?
- Dwa dni . A ty właśnie przyjechałaś tak ?
- Myhym .... to które pokoje są wolne ?
- Właściwie tylko jeden jest zajęty . O ten tu . - wskazała pokój blisko drzwi po naszej lewej stronie .
- To ja wezmę na przeciwko .
- Spoko . To ja ten ... idę się przewietrzyć ...
- Ta ... spoko ...
Widać że nie często miała do czynienia z ludźmi . Nie łatwo mi z takim towarzystwem się przebywa ... Bardziej chyba wolę samotność . Mam tylko nadzieję że pozostałe dziewczyny będą inne . Bardziej otwarte ... jak ja ^^ Teraz jest przede mną najgorsze - rozpakowywanie . Jak ja tego nie znoszę :\
- Hej . Alex jestem . - wystawiłam do niej rękę w takim jak myślę przyjaznym geście . Ona na nią popatrzyła , a później z nieufnością spojrzała mi w oczy . Gdy patrzyła tak powoli jej podejrzliwość znikała i w końcu uścisnęła moją dłoń .
- Nicole .
- Od jakiego czasu tu jesteś ?
- Dwa dni . A ty właśnie przyjechałaś tak ?
- Myhym .... to które pokoje są wolne ?
- Właściwie tylko jeden jest zajęty . O ten tu . - wskazała pokój blisko drzwi po naszej lewej stronie .
- To ja wezmę na przeciwko .
- Spoko . To ja ten ... idę się przewietrzyć ...
- Ta ... spoko ...
Widać że nie często miała do czynienia z ludźmi . Nie łatwo mi z takim towarzystwem się przebywa ... Bardziej chyba wolę samotność . Mam tylko nadzieję że pozostałe dziewczyny będą inne . Bardziej otwarte ... jak ja ^^ Teraz jest przede mną najgorsze - rozpakowywanie . Jak ja tego nie znoszę :\
Jessie
Już dwa dni mieszkam z Emily . Właściwie ona jest fajna . Tylko trochę taka ... Zamknięta . Znaczy nie . Tajemnicza . To chyba bardziej odpowiednie słowo . Ona jest po prostu jedną wielką zagadką . Trudno ją podejść i rozgryźć . Lubie ją , jednak czasem nie rozumiem . Jak nawija o tych silnikach i tym wszystkim to jestem pełna podziwu . Robi mi się tak trochę głupio , bo ona tyle wie , a ja ? Znam się tylko na rozbrajaniu alarmów i łamaniu szyfrów . W sumie to takie rzeczy związanie z hakowaniem systemów i programów . na natomiast , wie wszystko o silnikach , i ogólnie samochodach .Tego jest strasznie dużo . Ja jej nawet do piet nie dorastam .Wydaje mi się że ona o systemach wie tyle co ja , za to ja wiem tylko jak się odpala silnik ... To takie żenujące ... Staram się nie dać tego po sobie poznać , jednak to wcale nie jest takie proste :/ Teraz właśnie strzelam do ruchomego celu w naszej prywatnej strzelnicy . Obecnie jest to moje ulubione miejsce . No może jeszcze główne centrum systemu domowego . To też jet fajna sprawa . Musiałam przeprogramować system monitoringu , bo cała agencja miała na nas oko , a tego nie znoszę . Być pod obserwacją . No sory , ale zamontowali nam kamery nawet w łazienkach I jak tu wsiąść sobie prysznic czy coś ? Zaraz jak tylko przeglądałam komputery to , to odkryłam i naprawiłam . Ostatni strzał i słyszę jak ktoś wchodzi do domu . Niemożliwe żeby to była Em bo ona cały czas była w garażu . Żeby to sprawdzić wychodzę z pomieszczenia odkładając broń treningową . Wyjeżdżam na gorę windą i od razu kieruję się do miejsca skąd dochodzą dźwięki walizek . Widzę wysoką blondynkę , o bardzo niebieskich i dużych oczach .
- Sylwia . - dziewczyna gdy tylko mnie zobaczyła wystawiła rękę , którą bez wahania złapałam .
- A ja jestem Jessie , ale znacznie wolę jak mówią mi Jess .
- Okey Jess , a więc gdzie są pokoje ?
- Na górze , z resztą .. Pokażę ci twój . - zaprowadziłam Sylvię na piętro i pokazałem jej pokój . Widać że była bardzo zaskoczona i zadowolona z wystroju wnętrza . Nie powiem . Mój pokój też mi bardzo się podobał . Blondynka zaczęła się rozpakowywać , a ja pokierowałam się do swojego pokoju . Nagle usłyszałam w słuchawce informację . "Chłopaki spotkali się z dwoma tajemniczymi dziewczynami w centrum handlowym . Idźcie na przeszpiegi ." Podali jeszcze dokładną lokalizację zespołu na mapie w moim iPhonie i mogłam ruszać . Powiedziałam o tym dziewczyną , a te od razu zabrały co potrzebne i ruszyły ze mną . Emily powiedział że nas podrzuci . Tak więc wpakowałyśmy się do jej samochodu , a przy okazji Sylvia poznała naszego geniusza od samochodów , i myślę że ogólnie od technologi przemieszczania się .
_____________________________________
Jesteście ciekawe dwóch tajemniczych dziewczyn ? Chcecie je poznać dokładniej . A więc niespodzianka ! Jeden z blogów Alex się do nas dołącza . Na jej blogu jest opisywana jedna strona , a na tym , druga . Tak więc każda z nas po części będzie tworzyć tę historię . Wiem , wiem że mamy inne style pisania , a nasze rozumowanie się nieco różni ,ale i tak myślę że to wypali , a więc wpadnijcie na bloga http://center-mistakes.blogspot.com/ i odkryjcie co kryją w sobie tajemnicze postacie . Dobranoc :**
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)








