wtorek, 22 października 2013

Forget face , but remember feeling .

Rozdział 10


Louis

   Obudził mnie trzask płonącego ognia. Odblask płomieni tańczył na ciemnych ścianach, a ja poczułem słodki zapach jakiejś potrawy, której nie znałem. Ślinka mi pociekła na samą myśl o jedzeniu. Byłem taki głodny. 
    Spróbowałem się podnieść, ale całe moje ciało przeszył gwałtowny ból, który mnie sparaliżował. Upadłem z powrotem na kraciasty koc leżący pode mną i zacisnąłem mocno zęby. Cierpienie było wręcz nie do zniesienia. Co ja takiego zrobiłem? I gdzie ja do cholery jestem?
    Przestraszyłem się, gdy z drugiego końca pomieszczenia, w którym domniemam się znajdowałem, wysunęła się odziana na ciemno postać. Jej buty głośno skrzypiały, gdy się zbliżała. Pochylając się nade mną, zasłoniła swoją postawą ogień.
 - Lepiej coś zjedz Louis. Nie jesteś jeszcze wystarczająco silny, by móc wstać - burknęła podsuwając mi łyżkę jakiejś zupy.
 - Kim jesteś i dlaczego chcesz mnie karmić? Po co właściwie znajdujesz się tutaj ze mną? - spytałem niezbyt miło, próbując poprawić swoją pozycję, bo zrobiło mi się strasznie niewygodnie. Kolejna dawka bólu spowodowała, że zamknąłem oczy.
 - Staram się utrzymać cię przy życiu - powiedziała to ledwie dosłyszalnie, ale po tonie jej głosu mogłem rozpoznać, że moim „tajemniczym porywaczem” jest dziewczyna.
 - Moi koledzy będą się o mnie martwić. Chyba powinienem już iść - wciągnąłem mocno powietrze i spróbowałem wstać. Moje starania skończyły się jedynie mocnym uderzeniem tyłka o twarde podłoże.
 - Mówiłam, że nie masz siły, Louis - oburzyła się dziewczyna - Czy ty zawsze musisz się tak zachowywać? Człowieku, masz dwadzieścia jeden lat!
 - Nie musisz mi o tym przy... - łyżka z zupą wylądowała w moich ustach, nie dając mi dokończyć zdania. Połknąłem smakowitą ciecz, która przyjemnie rozgrzała moje gardło. 
    Po zjedzeniu całego posiłku wygodnie oparłem się o ścianę. Zaraz jednak wyczułem, że to nie do końca była ściana.
 - Gdzie jesteśmy? - spytałem zdziwiony, badając palcami fakturę podłoża.
 - W stereotypie jaskini - zciągnęła z głowy ciemny kaptur i moim oczom ukazała się sylwetka naprawdę ładnej, zgrabnej dziewczyny - Tylko tyle umiałam „wybudować”.
 - Możesz mnie wypuścić? - kolejne szybkie pytanie padło z moich ust - Chciałbym już wracać.
 - Jeszcze za wcześnie - odwróciła się ode mnie i podeszła bliżej ognia. Nabrała zupy do swojej miski i zaczęła ją pałaszować. Przesłonięta dymem wyglądała na jakieś prymitywne stworzenie kucające przy ognisku w zamierzchłej przeszłości.
 - Co masz na myśli, mówiąc, że jest za wcześnie?
Nie odzywała się, skupiona wyłącznie na siorbaniu cieczy z miseczki i napełnianiu swojego brzucha. Zaczynało mnie to powoli denerwować.
 - Niech cię cholera - syknąłem - Pozwól mi wyjść!
   Przerwała wykonywaną czynność, a swoje lodowate spojrzenie niebieskich tęczówek wbiła we mnie. Momentalnie zamilkłem.
 - Próbuję ci tylko pomóc. Oni wciąż nie odeszli.
    Zimny powiew wdarł się do naszej kryjówki. Dziewczyna dołożyła parę szczap do ognia i przysunęła się bliżej. Usiadła obok mnie i nerwowo zaczęła bawić się palcami. Wyłamywanie poszczególnych kostek było chyba jej ulubionym zajęciem.
 - Jacy oni?
Spojrzała na mnie zdziwionymi oczami.
 - Musiałeś chyba zbyt mocno uderzyć się w głowę. Uratowałam ci życie, Louis.
Coś zaczęło mi się przypominać, ale tylko w niejasnych urywkach. Nie mówiło mi to nic konkretnego.
 - Przepraszam, ale naprawdę nie pamiętam. W każdym bądź razie dziękuję ci.... Emm....
 - Alex, nazywam się Alex.
Mocno uścisnęła moją dłoń i posłała mi piękny, szczery uśmiech. "Coś czuję, że na długo pozostanie mi on w pamięci."



    Alex wróciła do naszej jaskini po małym rozpoznaniu okolicy. Na szczęście nie było już w pobliżu tych mężczyzn, którzy mnie pobili, więc mogliśmy spokojnie wracać do domu. Podparłem się na ramieniu brunetki i zaczęliśmy powoli kierować się w stronę wyjścia. Nogi i żebra wciąż cholernie mi dokuczały, toteż z wielkim trudem oddychałem i stawiałem kolejne kroki. Ale czego się nie robi, by móc znowu w spokoju usiąść przed telewizorem, a nie chować się przed jakimiś przestępcami w środku ciemnego lasu.
   Postanowiłem zadać Alex pytanie, które przez ostatnie paręnaście minut męczyło mój umysł.
 - Skąd ty się tu tak właściwie wzięłaś? Tylko nie mów, że całkiem przypadkowo, bo nie chcę wierzyć, że dziewczyna umiejąca sztuki walki, przybywa sobie tak nagle by uratować moje życie, bo akurat przechadzała się sama po lesie z odpowiednim sprzętem do walki - uniosłem w górę brwi czekając na jej wyjaśnienia.
 - Chyba jest coś, o czym powinieneś wiedzieć Louis...


 Alex


 - I co? Wy niby macie nas chronić, tak?
Ciągłe pytania Louisa zaczynały mnie powoli denerwować. Czy on nie miał niczego innego do roboty, niż zawracanie mi głowy?
 - Tak.
Moje odpowiedzi zaczynały się robić jedynie zdawkowe. Jedyne o czym teraz marzyłam, to padnięcie na łóżko. „Piękna pora, bo właśnie zaczyna świtać” pomyślałam, kręcąc głową. „Czy ja naprawdę zmarnowałam na Tomlinsona całą noc?”
   Ziewnęłam zakrywając usta dłonią, nareszcie widząc lakier mojego (czytaj Emily) samochodu połyskujący między ostatnią garstką drzew stojących na naszej drodze.
 - I niby jedna z was uciekła, bo miała jakieś inne sprawy do załatwienia?
„Boże, czy on kiedykolwiek zamknie tą swoją buzię?” 
- Tak, Louis. Ile razy mam ci to powtarzać?
Otworzyłam tylne drzwiczki, pomagając Tomlinsonowi jakoś wygodnie rozłożyć się na siedzeniach. Gdy jęknął, automatycznie przeprosiłam. Był nieźle pokiereszowany, co strasznie mnie zmartwiło. Biedak. NAwet nie wiedział jak wielu ludzi czyha na jego życie... 
Ale niebezpieczeństwo było o wiele większe, niż wtedy myślałam. 
Odpaliłam silnik samochodu i wyjechałam z leśnej dróżki na asfalt. Popatrzyłam przez ramię do tyłu na słodko śpiącego Louisa. Miał potargane, sterczące na wszystkie strony włosy, lekko rozchylone usta, a na jego przymkniętych powiekach migały światła mijanych co chwilę ulicznych latarni. Uśmiechnęłam się ciepło na ten widok i mocniej wcisnęłam gaz, przyśpieszając. 
„Teraz wystarczy go tylko odwieźć” pomyślałam.
„A potem nikt ani nic nie wyciągnie mnie z łóżka...”



Słowo od autorki: Witam wszystkich :) Naszła mnie nagła wena i zaraz po dodaniu rozdziału przez Alex umieściłam tu swój. Wiem.... jest nudny, nic się w nim nie dzieje i w ogóle jest do niczego. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, ze jakoś zepsułam to opowiadanie :c Cóż zostawiam was z tym badziewiem i czekam aż wy go ocenicie... xx

2 komentarze:

  1. OMG *-*
    Kocham Cię , to , wszystko .
    Śliczny . Cudowny . przepiękny .
    Nie mogę sie doczekać aż w końcu rozkwitnie tu nam jakiś związek . ♥
    Swoją drogą musiałaś tak wcześnie wstawić ?
    Co ja gadam ..
    Super ,że tak wcześnie ! ♥
    Zakochałam się .
    O bosz . Mój komentarz się w ogóle kupy nie trzyma . Ale okej xd

    OdpowiedzUsuń