Rozdział 10
Louis
Obudził mnie trzask płonącego ognia. Odblask płomieni
tańczył na ciemnych ścianach, a ja poczułem słodki zapach jakiejś
potrawy, której nie znałem. Ślinka mi pociekła na samą myśl o jedzeniu.
Byłem taki głodny.
Spróbowałem się podnieść, ale całe moje ciało
przeszył gwałtowny ból, który mnie sparaliżował. Upadłem z powrotem na
kraciasty koc leżący pode mną i zacisnąłem mocno zęby. Cierpienie było
wręcz nie do zniesienia. Co ja takiego zrobiłem? I gdzie ja do cholery
jestem?
Przestraszyłem się, gdy z drugiego końca pomieszczenia, w którym
domniemam się znajdowałem, wysunęła się odziana na ciemno postać. Jej
buty głośno skrzypiały, gdy się zbliżała. Pochylając się nade mną,
zasłoniła swoją postawą ogień.
- Lepiej coś zjedz Louis. Nie jesteś
jeszcze wystarczająco silny, by móc wstać - burknęła podsuwając mi łyżkę
jakiejś zupy.
- Kim jesteś i dlaczego chcesz mnie karmić? Po co
właściwie znajdujesz się tutaj ze mną? - spytałem niezbyt miło, próbując
poprawić swoją pozycję, bo zrobiło mi się strasznie niewygodnie.
Kolejna dawka bólu spowodowała, że zamknąłem oczy.
- Staram się utrzymać
cię przy życiu - powiedziała to ledwie dosłyszalnie, ale po tonie jej
głosu mogłem rozpoznać, że moim „tajemniczym porywaczem” jest
dziewczyna.
- Moi koledzy będą się o mnie martwić. Chyba powinienem już
iść - wciągnąłem mocno powietrze i spróbowałem wstać. Moje starania
skończyły się jedynie mocnym uderzeniem tyłka o twarde podłoże.
-
Mówiłam, że nie masz siły, Louis - oburzyła się dziewczyna - Czy ty
zawsze musisz się tak zachowywać? Człowieku, masz dwadzieścia jeden
lat!
- Nie musisz mi o tym przy... - łyżka z zupą wylądowała w moich
ustach, nie dając mi dokończyć zdania. Połknąłem smakowitą ciecz, która
przyjemnie rozgrzała moje gardło.
Po zjedzeniu całego posiłku wygodnie
oparłem się o ścianę. Zaraz jednak wyczułem, że to nie do końca była
ściana.
- Gdzie jesteśmy? - spytałem zdziwiony, badając palcami fakturę
podłoża.
- W stereotypie jaskini - zciągnęła z głowy ciemny kaptur i moim
oczom ukazała się sylwetka naprawdę ładnej, zgrabnej dziewczyny - Tylko
tyle umiałam „wybudować”.
- Możesz mnie wypuścić? - kolejne szybkie
pytanie padło z moich ust - Chciałbym już wracać.
- Jeszcze za wcześnie -
odwróciła się ode mnie i podeszła bliżej ognia. Nabrała zupy do swojej
miski i zaczęła ją pałaszować. Przesłonięta dymem wyglądała na jakieś
prymitywne stworzenie kucające przy ognisku w zamierzchłej przeszłości.
-
Co masz na myśli, mówiąc, że jest za wcześnie?
Nie odzywała się,
skupiona wyłącznie na siorbaniu cieczy z miseczki i napełnianiu swojego
brzucha. Zaczynało mnie to powoli denerwować.
- Niech cię cholera -
syknąłem - Pozwól mi wyjść!
Przerwała wykonywaną czynność, a swoje
lodowate spojrzenie niebieskich tęczówek wbiła we mnie. Momentalnie
zamilkłem.
- Próbuję ci tylko pomóc. Oni wciąż nie odeszli.
Zimny powiew
wdarł się do naszej kryjówki. Dziewczyna dołożyła parę szczap do ognia i
przysunęła się bliżej. Usiadła obok mnie i nerwowo zaczęła bawić się
palcami. Wyłamywanie poszczególnych kostek było chyba jej ulubionym
zajęciem.
- Jacy oni?
Spojrzała na mnie zdziwionymi oczami.
- Musiałeś chyba
zbyt mocno uderzyć się w głowę. Uratowałam ci życie, Louis.
Coś zaczęło
mi się przypominać, ale tylko w niejasnych urywkach. Nie mówiło mi to
nic konkretnego.
- Przepraszam, ale naprawdę nie pamiętam. W każdym bądź
razie dziękuję ci.... Emm....
- Alex, nazywam się Alex.
Mocno uścisnęła
moją dłoń i posłała mi piękny, szczery uśmiech. "Coś czuję, że na długo
pozostanie mi on w pamięci."
Alex wróciła do naszej jaskini po małym
rozpoznaniu okolicy. Na szczęście nie było już w pobliżu tych mężczyzn,
którzy mnie pobili, więc mogliśmy spokojnie wracać do domu. Podparłem się
na ramieniu brunetki i zaczęliśmy powoli kierować się w stronę wyjścia.
Nogi i żebra wciąż cholernie mi dokuczały, toteż z wielkim trudem
oddychałem i stawiałem kolejne kroki. Ale czego się nie robi, by móc
znowu w spokoju usiąść przed telewizorem, a nie chować się przed jakimiś
przestępcami w środku ciemnego lasu.
- Skąd ty się tu
tak właściwie wzięłaś? Tylko nie mów, że całkiem przypadkowo, bo nie
chcę wierzyć, że dziewczyna umiejąca sztuki walki, przybywa sobie tak
nagle by uratować moje życie, bo akurat przechadzała się sama po lesie z
odpowiednim sprzętem do walki - uniosłem w górę brwi czekając na jej
wyjaśnienia.
- Chyba jest coś, o czym powinieneś wiedzieć Louis...
Alex
- I
co? Wy niby macie nas chronić, tak?
Ciągłe pytania Louisa zaczynały mnie
powoli denerwować. Czy on nie miał niczego innego do roboty, niż
zawracanie mi głowy?
- Tak.
Moje odpowiedzi zaczynały się robić jedynie
zdawkowe. Jedyne o czym teraz marzyłam, to padnięcie na łóżko. „Piękna
pora, bo właśnie zaczyna świtać” pomyślałam, kręcąc głową. „Czy ja
naprawdę zmarnowałam na Tomlinsona całą noc?”.
Ziewnęłam zakrywając usta
dłonią, nareszcie widząc lakier mojego (czytaj Emily) samochodu
połyskujący między ostatnią garstką drzew stojących na naszej drodze.
- I
niby jedna z was uciekła, bo miała jakieś inne sprawy do
załatwienia?
„Boże, czy on kiedykolwiek zamknie tą swoją buzię?”
- Tak,
Louis. Ile razy mam ci to powtarzać?
Otworzyłam tylne drzwiczki,
pomagając Tomlinsonowi jakoś wygodnie rozłożyć się na siedzeniach. Gdy
jęknął, automatycznie przeprosiłam. Był nieźle pokiereszowany, co
strasznie mnie zmartwiło. Biedak. NAwet nie wiedział jak wielu ludzi czyha na jego życie...
Ale niebezpieczeństwo było o wiele większe,
niż wtedy myślałam.
Odpaliłam silnik samochodu i wyjechałam z leśnej
dróżki na asfalt. Popatrzyłam przez ramię do tyłu na słodko śpiącego
Louisa. Miał potargane, sterczące na wszystkie strony włosy, lekko
rozchylone usta, a na jego przymkniętych powiekach migały światła
mijanych co chwilę ulicznych latarni. Uśmiechnęłam się ciepło na ten
widok i mocniej wcisnęłam gaz, przyśpieszając.
„Teraz wystarczy go tylko
odwieźć” pomyślałam.
„A potem nikt ani nic nie wyciągnie mnie z
łóżka...”
Słowo od autorki: Witam wszystkich :) Naszła mnie nagła wena i zaraz po dodaniu rozdziału przez Alex umieściłam tu swój. Wiem.... jest nudny, nic się w nim nie dzieje i w ogóle jest do niczego. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, ze jakoś zepsułam to opowiadanie :c Cóż zostawiam was z tym badziewiem i czekam aż wy go ocenicie... xx

OMG *-*
OdpowiedzUsuńKocham Cię , to , wszystko .
Śliczny . Cudowny . przepiękny .
Nie mogę sie doczekać aż w końcu rozkwitnie tu nam jakiś związek . ♥
Swoją drogą musiałaś tak wcześnie wstawić ?
Co ja gadam ..
Super ,że tak wcześnie ! ♥
Zakochałam się .
O bosz . Mój komentarz się w ogóle kupy nie trzyma . Ale okej xd
Boski ;)
OdpowiedzUsuń