czwartek, 31 października 2013

Proszę Was o pomoc xx

Hej! Jak pewnie wiecie w niektórych szkołach organizowany jest projekt Szkoła z klasą 2.0. Dlatego ja, Kasia Papież i Izabela Oskwarek utworzyłyśmy specjalnego bloga, który znajdziecie tutaj http://blogiceo.nq.pl/modahistoria/ . Prosimy Was o pomoc! Lajkujcie naszą stronę, udostępniajcie na Twitterze, Asku.fm czy choćby Tumblrze, a gdy pojawia się posty żywo komentujcie! Rozgłaszajcie go też wśród znajomych! Potrzebny nam każdy z Was, byśmy na koniec semestru mogły zdobyć Pierwszą Odznakę! Gorąco zapraszamy xx

Od Camille: To dla mnie naprawdę ważne. Mam nadzieję, że mi w tym pomożecie. Kocham Was xx

piątek, 25 października 2013

"Story of my life"


Nie wiem jak wam , ale mi się podoba . Jaram się ♥
Jest po prostu taka inna .
Mmm . Ciekawe kiedy teledysk . Jak myślicie ? Podoba wam się ?


Co do rozdziału to postaram się go dodać jak najszybciej ,ale mam po prostu urwanie głowy i nie wyrabiam. Także bardzo Was przepraszam .
"Story Of My Life" ♥

wtorek, 22 października 2013

Forget face , but remember feeling .

Rozdział 10


Louis

   Obudził mnie trzask płonącego ognia. Odblask płomieni tańczył na ciemnych ścianach, a ja poczułem słodki zapach jakiejś potrawy, której nie znałem. Ślinka mi pociekła na samą myśl o jedzeniu. Byłem taki głodny. 
    Spróbowałem się podnieść, ale całe moje ciało przeszył gwałtowny ból, który mnie sparaliżował. Upadłem z powrotem na kraciasty koc leżący pode mną i zacisnąłem mocno zęby. Cierpienie było wręcz nie do zniesienia. Co ja takiego zrobiłem? I gdzie ja do cholery jestem?
    Przestraszyłem się, gdy z drugiego końca pomieszczenia, w którym domniemam się znajdowałem, wysunęła się odziana na ciemno postać. Jej buty głośno skrzypiały, gdy się zbliżała. Pochylając się nade mną, zasłoniła swoją postawą ogień.
 - Lepiej coś zjedz Louis. Nie jesteś jeszcze wystarczająco silny, by móc wstać - burknęła podsuwając mi łyżkę jakiejś zupy.
 - Kim jesteś i dlaczego chcesz mnie karmić? Po co właściwie znajdujesz się tutaj ze mną? - spytałem niezbyt miło, próbując poprawić swoją pozycję, bo zrobiło mi się strasznie niewygodnie. Kolejna dawka bólu spowodowała, że zamknąłem oczy.
 - Staram się utrzymać cię przy życiu - powiedziała to ledwie dosłyszalnie, ale po tonie jej głosu mogłem rozpoznać, że moim „tajemniczym porywaczem” jest dziewczyna.
 - Moi koledzy będą się o mnie martwić. Chyba powinienem już iść - wciągnąłem mocno powietrze i spróbowałem wstać. Moje starania skończyły się jedynie mocnym uderzeniem tyłka o twarde podłoże.
 - Mówiłam, że nie masz siły, Louis - oburzyła się dziewczyna - Czy ty zawsze musisz się tak zachowywać? Człowieku, masz dwadzieścia jeden lat!
 - Nie musisz mi o tym przy... - łyżka z zupą wylądowała w moich ustach, nie dając mi dokończyć zdania. Połknąłem smakowitą ciecz, która przyjemnie rozgrzała moje gardło. 
    Po zjedzeniu całego posiłku wygodnie oparłem się o ścianę. Zaraz jednak wyczułem, że to nie do końca była ściana.
 - Gdzie jesteśmy? - spytałem zdziwiony, badając palcami fakturę podłoża.
 - W stereotypie jaskini - zciągnęła z głowy ciemny kaptur i moim oczom ukazała się sylwetka naprawdę ładnej, zgrabnej dziewczyny - Tylko tyle umiałam „wybudować”.
 - Możesz mnie wypuścić? - kolejne szybkie pytanie padło z moich ust - Chciałbym już wracać.
 - Jeszcze za wcześnie - odwróciła się ode mnie i podeszła bliżej ognia. Nabrała zupy do swojej miski i zaczęła ją pałaszować. Przesłonięta dymem wyglądała na jakieś prymitywne stworzenie kucające przy ognisku w zamierzchłej przeszłości.
 - Co masz na myśli, mówiąc, że jest za wcześnie?
Nie odzywała się, skupiona wyłącznie na siorbaniu cieczy z miseczki i napełnianiu swojego brzucha. Zaczynało mnie to powoli denerwować.
 - Niech cię cholera - syknąłem - Pozwól mi wyjść!
   Przerwała wykonywaną czynność, a swoje lodowate spojrzenie niebieskich tęczówek wbiła we mnie. Momentalnie zamilkłem.
 - Próbuję ci tylko pomóc. Oni wciąż nie odeszli.
    Zimny powiew wdarł się do naszej kryjówki. Dziewczyna dołożyła parę szczap do ognia i przysunęła się bliżej. Usiadła obok mnie i nerwowo zaczęła bawić się palcami. Wyłamywanie poszczególnych kostek było chyba jej ulubionym zajęciem.
 - Jacy oni?
Spojrzała na mnie zdziwionymi oczami.
 - Musiałeś chyba zbyt mocno uderzyć się w głowę. Uratowałam ci życie, Louis.
Coś zaczęło mi się przypominać, ale tylko w niejasnych urywkach. Nie mówiło mi to nic konkretnego.
 - Przepraszam, ale naprawdę nie pamiętam. W każdym bądź razie dziękuję ci.... Emm....
 - Alex, nazywam się Alex.
Mocno uścisnęła moją dłoń i posłała mi piękny, szczery uśmiech. "Coś czuję, że na długo pozostanie mi on w pamięci."



    Alex wróciła do naszej jaskini po małym rozpoznaniu okolicy. Na szczęście nie było już w pobliżu tych mężczyzn, którzy mnie pobili, więc mogliśmy spokojnie wracać do domu. Podparłem się na ramieniu brunetki i zaczęliśmy powoli kierować się w stronę wyjścia. Nogi i żebra wciąż cholernie mi dokuczały, toteż z wielkim trudem oddychałem i stawiałem kolejne kroki. Ale czego się nie robi, by móc znowu w spokoju usiąść przed telewizorem, a nie chować się przed jakimiś przestępcami w środku ciemnego lasu.
   Postanowiłem zadać Alex pytanie, które przez ostatnie paręnaście minut męczyło mój umysł.
 - Skąd ty się tu tak właściwie wzięłaś? Tylko nie mów, że całkiem przypadkowo, bo nie chcę wierzyć, że dziewczyna umiejąca sztuki walki, przybywa sobie tak nagle by uratować moje życie, bo akurat przechadzała się sama po lesie z odpowiednim sprzętem do walki - uniosłem w górę brwi czekając na jej wyjaśnienia.
 - Chyba jest coś, o czym powinieneś wiedzieć Louis...


 Alex


 - I co? Wy niby macie nas chronić, tak?
Ciągłe pytania Louisa zaczynały mnie powoli denerwować. Czy on nie miał niczego innego do roboty, niż zawracanie mi głowy?
 - Tak.
Moje odpowiedzi zaczynały się robić jedynie zdawkowe. Jedyne o czym teraz marzyłam, to padnięcie na łóżko. „Piękna pora, bo właśnie zaczyna świtać” pomyślałam, kręcąc głową. „Czy ja naprawdę zmarnowałam na Tomlinsona całą noc?”
   Ziewnęłam zakrywając usta dłonią, nareszcie widząc lakier mojego (czytaj Emily) samochodu połyskujący między ostatnią garstką drzew stojących na naszej drodze.
 - I niby jedna z was uciekła, bo miała jakieś inne sprawy do załatwienia?
„Boże, czy on kiedykolwiek zamknie tą swoją buzię?” 
- Tak, Louis. Ile razy mam ci to powtarzać?
Otworzyłam tylne drzwiczki, pomagając Tomlinsonowi jakoś wygodnie rozłożyć się na siedzeniach. Gdy jęknął, automatycznie przeprosiłam. Był nieźle pokiereszowany, co strasznie mnie zmartwiło. Biedak. NAwet nie wiedział jak wielu ludzi czyha na jego życie... 
Ale niebezpieczeństwo było o wiele większe, niż wtedy myślałam. 
Odpaliłam silnik samochodu i wyjechałam z leśnej dróżki na asfalt. Popatrzyłam przez ramię do tyłu na słodko śpiącego Louisa. Miał potargane, sterczące na wszystkie strony włosy, lekko rozchylone usta, a na jego przymkniętych powiekach migały światła mijanych co chwilę ulicznych latarni. Uśmiechnęłam się ciepło na ten widok i mocniej wcisnęłam gaz, przyśpieszając. 
„Teraz wystarczy go tylko odwieźć” pomyślałam.
„A potem nikt ani nic nie wyciągnie mnie z łóżka...”



Słowo od autorki: Witam wszystkich :) Naszła mnie nagła wena i zaraz po dodaniu rozdziału przez Alex umieściłam tu swój. Wiem.... jest nudny, nic się w nim nie dzieje i w ogóle jest do niczego. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, ze jakoś zepsułam to opowiadanie :c Cóż zostawiam was z tym badziewiem i czekam aż wy go ocenicie... xx

czwartek, 10 października 2013

Forget face , but remember feeling .

Rozdział 9


Alex

   Wracałyśmy do domu w bardzo pozytywnych humorach, można by rzec, że nawet w wyśmienitych. Gdy byłyśmy jeszcze w kinie zostałyśmy zapoznane z dwoma członkami One Direction: Harry´m i Zayn´em, z czego, szczerze mówiąc, bardzo się cieszyłam. Ale chyba każdy, kto byłby na moim miejscu byłby szczęśliwy z powodu poznania gwiazd znanych na całym świecie. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że dla nich jestem kimś więcej, choć oni o tym nie wiedzą. Jeszcze. I miałam nadzieję, że już niedługo się dowiedzą.
   Miałam ich chronić, chronić ich życie i tak jakby się nimi opiekować. Nie ma to jak bycie niańką dorosłych facetów, prawda? Ale zagrożenie naprawdę było wielkie. Bardzo wielu ludzi tylko czyhało na to, by zabić któregoś z chłopaków. A ja zadeklarowałam, że za wszelką cenę do tego nie dopuszczę.W końcu spokojnie zaparkowałyśmy i mogłyśmy wysiąść. Prostując nogi usłyszałam jak trzaskają mi kości. Zdecydowanie potrzebowały jakiegoś ruchu. Do mojego pokoju wręcz wbiegłam. Dyszałam lekko, ale to wcale mi nie przeszkadzało. Przyzwyczaiłam się do wysiłku tańcząc. To była moja pasja. Coś, czego nikt nie mógł mi zabrać. Otworzyłam szafkę w biurku zawzięcie szukając moich ukochanych słuchawek. Wprawdzie były już trochę przystare, ale bardzo je kochałam. Związałam się z nimi silniej niż z jakimkolwiek człowiekiem. Gdy je już znalazłam, wepchnęłam je do uszu, kładąc się na pościeli i odblokowując ekran mojego telefonu. Wybrałam „Up in the air” 30 Second To Mars i nawet nie wiem kiedy zasnęłam ukołysana wspaniałą melodią.

   Zbudziłam się nagle z dziwnym przeczuciem, że coś się stało. Ale to tylko przeźroczyste krople uderzały mocno w szkło okien. Przetarłam zmęczone oczy i zaczęłam szukać w pościeli mojej komórki. Jest. Wyłączyłam wciąż płynącą w moich uszach muzykę i zerknęłam na zegarek: 03:24. Leniwie zwlokłam się z łóżka i wyjmując z komody moją niebieską piżamkę udałam się do łazienki głośno ziewając. Co jak co, ale prysznic musiałam wziąć.
    Kierowałam się przepełnionym ciemnością korytarzem nie chcąc zapalać światła, by nie budzić reszty dziewczyn. Zdziwiło mnie to, że drzwi do pokoju Emily są otwarte. Brunetka ZAWSZE je zamykała, a przynajmniej zaczęła robić to regularnie od czasu pierwszej pogróżki. Ale postanowiłam, że nie wejdę. Jeszcze by mnie zabiła za to, że tak wcześnie ją budzę. Wymacałam na ścianie włącznik od światła do łazienki i wkrótce weszłam do mocno oświetlonego pomieszczenia. Światło raziło mnie oczy, więc musiałam je lekko przymrużyć. Powoli ściągnęłam z siebie jeansy i pomarańczowy sweterek zostając w samej czarnej, prostej bieliźnie. W końcu i ona wylądowała poskładana na pralce.
   Odprężyłam się gdy pierwsze ciepłe krople opadły na mój kark. Następne przynosiły tylko ukojenie i przyjemną błogość. Wychodząc spod prysznica zauważyłam coś, na co wcześniej nie zwróciłam uwagi. Owinięta w puszysty ręcznik podeszłam do umywalki na której znajdowała się kremowa koperta. Na przedniej stronie widniał napis „Do dziewczyn...”. Rozpoznałam w nim czytelne i staranne pismo Emily. Czerwona lampka zapaliła się w moim umyśle nakazując mi przeczytać jej zawartość. Drżącymi rękami wyciągnęłam kartkę ze środka i zaczęłam czytać list.



Londyn, 13.10.2013

„Kochane Sylvio, Alex, Jessie i Nicole!


   Naprawdę bardzo mi ciężko na sercu pisząc ten list. Kiedy będziecie go czytać mnie już zapewne nie będzie. Nie chcę sprowadzać na Was żadnych kłopotów ani nie chcę w żaden sposób Was na cokolwiek narażać. Tak po prostu musi być. Odchodzę...
   Wiem, że zachowuję się jak egoistka zostawiając Was same, bo to przecież miała być nasza WSPÓLNA misja. Przepraszam za moje tchórzostwo i ucieczkę. Wy nigdy byście mnie nie zostawiły, a ja... Cóż możecie mnie nienawidzić.
   Ja już nie daję rady. Tajemniczy Straszyciel nie daje mi spokoju, przez niego tracę resztki mojej odwagi i pewności siebie, a nawet potajemnie płaczę. Tak. Ta wielka niepokonana Emily Parker płacze. Jak mi z tym wstyd...
   W każdym razie mam pewne domysły, kim może być mój dręczyciel i mam wielką ochotę na to by go przyskrzynić. Naprawdę nie potrzebuję Waszej pomocy. Dam sobie radę SAMA.
   Dziewczyny. Na koniec chcę Wam za wszystko podziękować. Kocham Was jak siostry i tak trudno mi Was opuszczać. Ale życie toczy się dalej. A moje nie może, gdy ten psychopata jest na wolności.Trzymajcie się Kochane.

Wasza Emily

PS. Pozdrówcie ode mnie Nialla... ”


   Łzy płynęły mi po policzkach już od pierwszych linijek listu. Nie mogłam uwierzyć w napisane w nim słowa. Kręciłam tylko głową, bezustannie wmawiając sobie, że to wszystko jest tylko snem, wytworem mojej chorej wyobraźni. I jeszcze do tego dopadł mnie głód narkotykowy. Zsunęłam się po ścianie wyłożonej kafelkami, kuląc się w kącie i przykładając małą strzykawkę wypełnioną przeźroczystym płynem do żyły.
Przyjemność ogarnęła mnie całą.
List upadł na ziemię popadając w zapomnienie.


Nicole


   Wierciłam się w łóżku przewracając się to na lewą to na prawą stronę. W końcu jednak wylądowałam na plecach i tak postanowiłam zostać aż do zaśnięcia. Jeśli w ogóle uda mi się zasnąć...
   Przed oczami ciągle miałam smukłą sylwetkę Harry´ego, a w moich uszach wciąż brzmiał jego niski, zachrypnięty głos. Dzisiaj, a właściwie to wczoraj wywrócił mój świat do góry nogami i obrócił o trzysta sześćdziesiąt stopni. Miałam wobec niego mieszane uczucia. Totalny bałagan w głowie...
   Czy mi się podobał? Odpowiedź brzmiała tak. Ale wydarzenia z przeszłości sprawiły, że patrzyłam na niego przez pryzmat bólu i strachu. Mężczyzna mojego życia powinien dbać o moje bezpieczeństwo, a nie być chłopakiem przez którego prawie umieram.
   Odruchowo przyłożyłam palce zakończone pomalowanymi na czarno paznokciami do blizny, która pozostała mi na moim brzuchu. Strach, ból, cierpienie, rozpacz, załamanie, utrata siły, utrata wiary, łzy... To wszystko mogłam poczuć, gdy oberwałam kulkę w brzuch.
   Pamiętałam, gdy leżałam na chodniku i dosłownie czułam jak z mojego kruchego ciała ulatuje życie. Gdy już nie miałam czucia w żadnej kończynie. Jedynie szeroko otwarte oczy bezgłośnie błagały o pomoc.
„Nie” pomyślałam „Nie będę przechodzić przez to po raz kolejny”.
    Najtrudniej było mi znieść moją ostatnią myśl zanim oddałam się w ramiona Morfeusza.

„Obiecuję sobie, że nigdy nie pokocham Harry´ego...”

Słowo od autorki: Naprawdę nie wierzę, ze znalazłam czas i tak szybko napisałam ten rozdział. Nie mogę też uwierzyć w to, że Alex dodała u siebie rozdział w odstępie 4 DNI! Gratuluję ci Kochana i rozdział dedykuję Tobie za to wspaniałe spięcie :D Do następnego Kochani xx

piątek, 4 października 2013

Forget face , but remember feeling .

Rozdział 8


Sylvia

   Siedziałam w pokoju Emily, delikatnie obejmując ramieniem jego właścicielkę. Dziewczyna oddychała nieregularnie i cała się trzęsła mnąc w rękach mały kawałek białego papieru. Czułam jak po jej ciele przechodzą liczne drgawki, ale ona nie chciała założyć na siebie czegoś ciepłego. Mimo, że było jej strasznie zimno starała się tego nie okazywać wciąż zachowując kamienny wyraz twarzy. Podziwiałam ją za jej determinację i opanowanie nawet w tak ciężkiej sytuacji. Na zewnątrz była twarda, ale mogę się założyć, że w jej sercu zalągł się okruszek strachu. Świadczył o tym na pewno ten przeraźliwy krzyk, który rozległ się po całym domu około dziesięciu minut temu. Jessie, Nicole i Alex usłyszały go i natychmiastowo przybiegły do pokoju Emily chcąc zobaczyć co się stało. Ja jednak je wyprosiłam. Musiałam wyciągnąć od Parker parę istotnych informacji, ale przy obecności dziewczyn nie wiem czy było by to rozumne posunięcie. Wszystkie paplały jak przekupki na rynku. Dobrze, że chociaż ja byłam z nich wszystkich normalna.
- Emily, wiesz kto cię prześladuje? - spytałam lekko ściskając jej ramię. Dziewczyna pokręciła nerwowo głową wpatrując się w niedbale zapisane literki. Cicho westchnęłam.
- Naprawdę? Nie ukrywasz czegoś przede mną? - sama się sobie dziwiłam, ze jestem jakaś wyjątkowo miła i nie denerwuję się zbyt szybko. Może faktycznie zależało mi na Ems?
- Po co miałabym to robić? - powiedziała to zbyt wymijająco i zbyt szybko. Coś mi tu nie grało i nie nazywam się Sylvia Revie, jeśli ona teraz nie kręci.
- Coś ci nie wierzę...
- I wcale nie musisz! - nagle wybuchnęła. Aż się od niej odsunęłam. - Nie proszę cię o pomoc, ok? Sama sobie poradzę!
- W porządku - odparłam wstając z jej pościeli - Już sobie idę, ale wiedz, że nie odpuszczam tak łatwo.
Zostawiłam Emily samą z małym papierkiem, na którym wciąż widniały przeraźliwe literki:

"Już niedługo... Twoja śmierć jest blisko... Przygotuj się..."

Zeszłam powoli po schodach na dół i mój wzrok napotkał dwie skupione dziewczyny siedzące na kanapie w salonie. Jessie bawiła się końcówkami swoich ciemnych włosów, a Alex przeglądała jakieś babskie pisemko. Gdy wyczuły moją obecność zrobiły dla mnie miejsce na sofie i się do nich dosiadłam. Podparłam twarz na zaciśniętych w pięści dłoniach i tępo patrzyłam w jakiś punkt na ścianie. Tak. To było bardzo ciekawe zajęcie. Alex spojrzała na mnie nieśmiało zanim zapytała:
- Wszystko z nią w porządku?
Zerknęłam na nią uśmiechając się blado.
- To tylko jakieś wygłupy. Nic jej nie będzie.
Tancerka odwzajemniła mój uśmiech i znowu salon utonął w ciszy. Zadziwiające było to, że nie była ona wcale krępująca. Ten spokój zakłóciła Nicole, która wpadła do pokoju niczym burza z brązowymi włosami w totalnym nieładzie, błyszczącymi oczami i telefonem w ręku.
- Dziewczyny - powiedziała - Nasi chłopcy właśnie wybrali się do kina, by podglądać jednego ze swoich przyjaciół. Najgorsze jest to, że jest z nim ta cała podejrzana blondynka. Musimy jechać i to natychmiast.
Nie trzeba było mi tego dwa razy powtarzać.

Nicole  

   Jeszcze nigdy nie byłam tak podenerwowana. Zdecydowanie nie lubiłam stania w tych cholernych korkach. Czas dłużył mi się niemiłosiernie  i najwyraźniej nie tylko mi. Emily, która prowadziła stukała niecierpliwie paznokciami o kierownicę i co chwilę wierciła się na swoim siedzeniu. Nagle w radiu usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki "One Way Or Another". Jako że siedziałam na miejscu pasażera mogłam spokojnie ją pogłośnić.
- Hej - zwróciłam się do reszty dziewczyn - Oni nie są wcale tacy źli - zauważyłam nucąc kawałek melodii pod nosem.


One way or another I’m gonna find ya
I’m gonna get ya get ya get ya get ya
One way or another I’m gonna win ya
I’ll get ya, I’ll get ya


Po chwili przyłączyła się do mnie także Alex  i razem wydzierałyśmy się na cały samochód aż do ostatnich taktów. Potem nie mogłyśmy się pohamować od śmiechu. Sylvia przewróciła teatralnie oczami i zapatrzyła się gdzieś w krajobraz za szybą. Zauważyłam, że ostatnio coś dużo rozmyśla.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła Emily parkując na jakimś miejscu parkingowym przy Kinie w którym znajdowały się nasze "gwiazdeczki". Jakimś cudem wygramoliłyśmy się wszystkie z wozu i stanęłyśmy na równych nogach. Zimny wiatr rozwiewał nasze długie włosy. Otuliłam się szczelniej moim beżowym płaszczem. Ruszyłyśmy wszystkie w stronę wejścia i zaraz przy kasie zauważyłyśmy jednego z naszych przystojniaczków. Jeśli się nie mylę miał na imię Zayn. Kątem oka spojrzałam na Jessie, która uroczo się uśmiechnęła na jego widok. Czy ja o czymś nie wiem?
- Zrobimy tak - Sylvia jak zwykle kierowała całą operacją - Pójdziemy z nimi na ten film i siądziemy jak najbliżej nich. Nie mamy innego wyjścia. Czy któraś zgłasza sprzeciw?
Nikt się nie zgłosił. Blondynka przytaknęła z satysfakcją, po czym zwróciła się do mnie:
- Mogłabyś pójść po popcorn do kasy? Trzeba się w coś zaopatrzyć na ten film. Jeśli to jakaś denna komedia romantyczna to muszę mieć kubełek, by móc do niego zwrócić tęczę.
Zaśmiałam się cicho.
- Jasne, ale musisz pożyczyć mi trochę pieniędzy bo nie wzięłam z domu portfela.
Revie wepchnęła mi w dłoń całkiem sporo zielonych banknotów i wszystkie razem poszły kupić bilety na film. Ja powolnym krokiem podeszłam do sympatycznie uśmiechniętego chłopaka z rozwianymi ciemnymi włosami stojącego za kasą. Nie wiem czemu, ale nie bałam się go. Wyglądał miło.
- W czym mogę pomóc? - spytał wesoło.
- Poprosiłabym dwa duże kubełki popcornu i nachos'y - zerknęłam nieśmiało na cennik.
- Już się robi.
Podszedł do maszyny do popcornu i sprawnie nasypał do dwóch papierowych opakowań prażonej kukurydzy. Potem tylko ułożył je na ladzie i dodał nachos'y. Znowu na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- 42,90 - zapłaciłam odpowiednią cenę i zaczęłam odchodzić, chcąc przepchnąć się przez stojący w kolejce tłum. Oczywiście byłam okropną niezdarą i musiałam na kogoś wpaść. Popcorn rozsypał się po ziemi, a opakowanie nachos'ów prześlizgnęło się po podłodze i podjechało aż w sam kąt. Co za pech. Klęknęłam szybko nie chcąc patrzeć na twarz osoby, którą potrąciłam. Na pewno miałam dwa ogromne rumieńce na twarzy ze wstydu. Zaczęłam powoli wkładać pojedyncze ziarenka do kubełków ozdobionych postaciami z Hobbita, gdy nagle poczułam czyjąś dużą dłoń przykrywającą moją. Przez moje ciało przeszedł elektryzujący dreszcz.
- Czekaj. Pomogę ci z tym.
Nieśmiało uniosłam wzrok w górę napotykając świdrujące spojrzenie szmaragdowych, iskrzących się tęczówek. Przełknęłam nerwowo ślinę, a moje ciało dosłownie zostało sparaliżowane.

Harry.

Jego twarz była tak niewiarygodnie blisko mojej. Czułam na moich ustach jego ciepły oddech. Jego oczy dogłębnie wpatrywały się w moje, jakby czegoś w nich szukając. Teraz były czyste nie zamglone tak jak wtedy w Tokio. Jego dłonie ciepłe i kojące, a nie zimne i lodowate. I teraz nie błądziły po moim ciele.
- Coś się stało? - spytał wciąż nie spuszczając ze mnie oczu. Odległość między nami była wręcz niepokojąca. Szybko się odsunęłam strącając jego rękę.
- Nie - odparłam cicho. Wstrzymałam oddech, gdy chwycił moją dłoń z powrotem.
- Czy my się już czasem kiedyś nie spotkaliśmy? - spytał patrząc na mnie z uśmiechem, ale w mojej głowie od razu pojawiły się wizje jego pijackiego uśmieszku, gdy próbował się do mnie dobrać. Nie mogłam tu z nim tak po prostu stać.
- Wątpię. Widzę cię pierwszy raz.
Wzięłam mój popcorn i uciekłam od niego zostawiając go z totalnie zdezorientowaną miną. Razem z dziewczynami udałam się do sali kinowej i zajęłyśmy nasze miejsca. Zapowiadał się ciekawy seans... A ja nadal nie mogłam wyrzucić z głowy jego malinowych ust i burzy kasztanowych loków...

Słowo od autorki : Dzisiaj tylko napiszę, że jest to rozdział dedykowany najcudowniejszej pod słońcem Alex która nareszcie spięła pośladki i dodała rozdział a także mojej sis Ani która zawsze mnie wspiera. Kocham cię <3 Camille xx