wtorek, 16 lipca 2013

Forget face, but remember feeling.

Rozdział 6


Sylvia

Wolnym krokiem poruszałam się po swoim pokoju. Ciągle nie wiedząc jak mam sobie usytuować dzień. A raczej jak mam rozłożyć edukację naszego tak jakby zespołu. Choć nie. My nie jesteśmy zespołem... To nie powinno tak wyglądać. Panuje u nas aż ogłuszająca cisza, nikt nikomu nie ufa. Kiedy tylko przychodzi czas zajęć "lekcyjnych" każdy stara się tego uniknąć. Dlaczego? Może powodem jest nasza odmienność... Nie, źle to ujęłam. Chodzi o to że... Że my wszystkie tak strasznie się od siebie różnimy. Czy cokolwiek nas łączy? Nie licząc poniektórych zajęć traktowanych jako hobby łączyć nas może tylko respekt i szacunek dla każdej z osobna jak i razem. Ale to jest tylko podstawa w zespole. Nie ważne czy ma to być ogółem zespół na kilka akcji czy na całe życie i karierę zawodową. Każdy zespół polega na szacunku, ale zazwyczaj ten szacunek dopiero się zdobywa. Zazwyczaj na początku jest pasja i przyjaźń. Zazwyczaj... Pamiętam jako dwunastolatka jak z takim chłopakiem byłam na misji. Co prawda nie przepadałam za nim, a o czymś takim ak szacunek nie było mowy, ale to właśnie przyjaźń pojawiła się jako pierwsza. Heh... To były... Cholera! Znowu rozpamiętuje! Dla otrzeźwienia umysłu wymierzyłam sobie średniej mocy policzek, po czym syknęłam z bólu rozmasowując jak mnie mam czerwony ślad. Nagle usłyszałam dość ciekawy dźwięk dobiegający z mojego łózka. Jak się okazało to mój telefon, ale nigdy nie ustawiałam sobie takiego dzwonka... Ja nie... Zabije drania... Pewnie jakiś pieprzony amator z agencji chciał sobie zrobić żarcik... tylko że nie spodziewał się że ja tak od razu się zorientuję. Włączyłam na fula TV i przyłożyłam do niego telefon. Odebrałam połączenie i usłyszałam okropny huk. Rozłączyłam się i bum! Wybuchłam śmiechem. Zawsze tak jest. Każdy myśli że jak mam jakieś popularne piosenki to na 100% ustawie je na dzwonek... Pfff... Hańba by była gdybym rzeczywiście ustawiła sobie Bruno Marsa... Ja słucham tylko rocka i rapu... Takiej szczerej muzyki. Wiecie o co mi chodzi. Tylko takie coś ma dla mnie sens. Zadowolona z siebie wychodzę z pokoju i przez przypadek słyszę trzask szkła. Szybko podążam do źródła dźwięku jakim okazuje się być łazienka w pokoju Emily. Wchodzę do pomieszczenia i widzę wkurzoną na maksa dziewczynę. Z lewej dłoni spływa jej kilka strużek krwi, a sama brunetka opiera się na wyprostowanych rękach o umywalkę.
- Stało się coś?
Kiedy to powiedziałam dziewczyna niepewnie podniosła głowę i zmierzyła mnie wzrokiem. W końcu pokręciła głową i osunęła sie na ziemię.
- Chyba nic.
- Chyba?
- Nie jest okey. Na serio. Po prostu się zdenerwowałam.
Kiedy to mówiłam zobaczyłam na ziemi kawałek pomiętego papieru. Spokojnie podeszłam i zobaczyłam niedbałe pismo. Dużymi literami było napisane "NIEDŁUGO... JUŻ NIEDŁUGO..." Nie mam pojęcia co może to oznaczać, ale sądząc po tejk reakcji.... To raczej nie wróży nic dobrego...

_______________________________________________

Jest ze mną co raz gorzej. Trace wenę i zaczynam robić się jakaś... Dziwna. To co kiedyś by mnie bawiło, w chwili obecnej potrafi doprowadzić mnie do furii. Coś co kiedyś mogło doprowadzić mnie do płaczu, teraz spływa po mnie i powoduje kolejną falę złości. Nie wiem jak, ale się zmieniam. Nie ważna jaka będę tylko ile szkód wyrządzę na drodze do celu. Tego się obawiam. Mam nadzieję że uda mi się jakoś... Znormalnieć...
Jednakże obecna akcja jest przemyślana. Pojawi się ktoś trzeci. Jeśli nie połączone siły czy wszystko się posypie?

4 komentarze: